12 STÓP
Tyle zazwyczaj dzieli mnie od wędek – daleko ? A dodałem , iż od przelotki ?
Zasiadka z dolnikiem wędki w namiocie , ewentualnie skrytym pod czaszą parasola to jest to co powoduje , iż naprawdę czuję moc obcowania z przyrodą i wędkarstwem które nabiera dla mnie prawdziwego znaczenia.
14 sierpień , aż wstyd się przyznać – pierwszy tegoroczny wyjazd po roku bez brania na tej wodzie, który jest w stanie mi zapewnić to czego od wędkarstwa karpiowego oczekuję. Bicie serca podczas brania , szaleńczy amok który wkrada się w czynności które wielokrotnie powtarzamy a znowu wykonaliśmy je kompletnie chaotycznie i nieskładnie. Wszystko tak jak powinno być – SPONTAN – bo w tej sytuacji emocje biorą górę nad rozsądkiem. W tych chwilach jestem sobą i na te chwile czekam……
Chyba się zapędziłem w swej medialności. Z przerażeniem zaobserwowałem , iż większość swego wolnego czasu poświęciłem na ” bycie gdzieś” , nie do końca tam gdzie moje wyobrażenia wcześniej w tekście zawarte pokrywają się ze stanem fatycznym.
Cóż …. Sztuka wyborów nie jest łatwym rzemiosłem, ale w przypadku hobby to jest akurat ten jedyny segment życia w którym możemy sobie powiedzieć, iż jesteśmy „kowalem swojego losu”. Co więc robimy – na potrzeby wizualizacji , zwłaszcza swoich dokonań? Znajdujemy się w miejscach które nie do końca nam odpowiadają. Przyznaję – również temu uległem. Moje tegoroczne wędkarskie dokonania przypominają ruderę której od jakiegoś czasu , nad brzegiem jeziora się przyglądam. Analogicznie – szczęście w rozsypce ….
Niby jakieś tam cyfrowe dokonania ale w sercu jak by czegoś brakowało…. Najgorsze jest to , iż brakuje tego na własne życzenie. Trzeba to w końcu było zmienić. Kilka dni nęcenia. Ukryta 30cm pod powierzchnią wody jaskrawa bojka która chyba nie była by w ogóle potrzebna, gdyż przez wiele dziesiątek minut potrafiłem stać w tym miejscu na wodzie, łapiąc trójkątny azymut na drzewa w linii brzegowej. Miejscówka przepiękna , spad na ok. 3m za 20 metrowym podwodnym dywanem czegoś podobnego do moczarki pokrytej jak by kostną otoczką.
Już wtedy jedynym konstruktywnym wyjściem było po ewentualnym braniu wypchnięcie się poza tą „rafę koralową dla ubogich” na pontonie. Kilka dni czarowania nad wodą. Przypomniały się stare dobre czasy , gdy na okoliczną gliniankę jeździliśmy rowerami by wsypać mozolnie wykonaną mieszankę tego co uważaliśmy za coś wyjątkowego. W końcu podstawnie , gdyż wyniki mieliśmy po prostu kosmiczne. Zasiadka bez brania była czymś wyjątkowym, co na tamte czasy było fenomenalnym wyczynem. Przypomniały się starem- metody z pogranicza używania do tego celu zdolności nadprzyrodzonych.
Nadszedł ten dzień. W planach 20 godzin łowienia. Od tego już w ogóle odwykłem. Parasol , Krzesełko kilka niezbędnych rzeczy i 1kg pelletu w wiaderku. Szybka podmiana na wodzie podwodnej bojki na tyczkowego markera i zabieram się za rozkładanie skromnego, ale jak cieszącego oko obozowiska.
12 stóp ……. Udało się to zrealizować. Znowu co jakiś czas łapię się na tym , iż obserwuję szczytówkę wędki w nadziei , że ta chwila może nadejść. W sumie dlaczego nie. Kilka telefonów do znajomych i dłuższa rozmowa z Darkiem. Jak zwykle znacznie za długa i jak zwykle znacznie za merytoryczna. Obaj posiedliśmy aż za nadto zdolność złożonego prawienia o naszym wspaniałym hobby. Dochodzimy od sedna sprawy – ta woda może dać ryby. Ta woda powinna dać ryby , w końcu mimo wielkiej presji tych co zjeść lubią coś we wodzie powinno zostać. Coś okazałego , coś co powoduje , iż nawet bezrybne zasiadki mają w sobie wiele uroku. Brak brań rekompensuje widok łowiska.
Widoczne wypłycenie , w zwężonej części zbiornika , i ten wspaniały spad na 3m z twardym dnem.
Czy nie przenęcone ??? Czy nie za mało??? Czy nie za ……..
Piiiiiiiiiiiiiiiiiii ….. Zdążyłem krzyknąć tylko do Darka ROOOOOOOLLLLAAAAA.
Otrzeźwiałem na pontonie, gdy nie zdjęta z podpórki „cuma”, niczym guma Bangy cofnęła mnie z powrotem do brzegu. Kilka sekund i byłem na wodzie. Jak wyglądał ten hol…. Ryba chodziła przy dnie na ok. 7m gdy do niej napłynąłem. Strzałówka , a raczej zestaw do cięcia roślin o długości 3m niewidoczny, a ryba schowana pod pontonem – niedobrze.
Przestaję holować. Czuję majestatyczne ruchy ryby która po prostu sobie pływała przy dnie. Z pomocą przychodzi wiatr a chyba bardziej zaczynam go wykorzystywać luzując delikatnie hamulec, pozwalając się zarazem odsunąć od ryby. Po zmianie kąta wypływa na powierzchnię….. WTF?
Jeszcze tego mi potrzeba. Po ostatnich spinkach w warunkach zakrawających na stwierdzenie „antywędkarstwo” lekko zaczynam się obawiać o solidność mojego zestawu końcowego, ale wszystko układa się jakoś poprawnie i po kilku odjazdach mam go w podbieraku.
Śmieję się do siebie bo chyba powiedziałem ” DANIELKU NIE SPIERDZIEL……” hehehe
Grubasek. Moja nowa woda w jakimś segmencie zdobyta. Jestem naprawdę szczęśliwy
Oglądam rybę , ma widoczne ślady walki o przetrwanie. Najprawdopodobniej wisiała spory kawał czasu w jakiejś porzuconej zniszczonej sieci która przyozdobiła jego ciało znamieniem wielkiego wojownika.
Jest piękny .
Z jakże innym nastawieniem teraz siada się owe 12 stóp od przelotki. Jak wszystko przestaje być na tą chwilę nieważne. Wspaniały stan i kwintesencja wędkarstwa o małym czynniku komercjalizacji bo tej jakoś robiąc to co robię się nie wyzbędę.
Noc upływa na rozmowach na stanowisku obok które w godzinach wieczornych zajęli inni obławiacze Tego akwenu.
Co przyniesie noc?
Zaczynam żałować , iż tak skromnie w segmencie zanętowym się na ta wyprawę przygotowałem. Że po tej rybie nie miałem już czym zanęcić, ale jakoś snu z powiek mi to nie spędza. Śpi się wprost wybornie mając jaskrawy punkt na niebie za przewodnika , oczekując tego co od wielu lat mnie inspiruje do działań. Bajecznego Wschodu Słońca.
Żegnajcie podwodni mieszkańcy – jeszcze nie raz was odwiedzę i wiecie co????
ALE MIAŁEM ZNOWU FARTA
Daniel Kruszyna
Back The Primitive
Back The PrimitiveCelem wyprawy było jezioro, położone miedzy Paryżem a Le Mans, w pięknej dolinie rzeki Loire. Powierzchnia to około 15 hektarów głębokością wahającą się miedzy...
Zatoka marzeń
Zatoka marzeń Do napisania tego materiału zainspirował mnie ciekawy artykuł znaleziony na portalu „Sens Życia”. Portal ów również obudził we mnie chęć pisania, macie więc do...
Moje wędkarskie początki
Moje wędkarskie początkio wędkarskiej przygody zachęcił mnie tata .Było to 4 lata temu. Pamiętam dokładnie jeden z moich pierwszych wyjazdów. Było to stare dorzecze rzeki Warty w...
Schyłek lata z życiówką w tle
Schyłek lata z życiówką w tleSchyłek lata …………… najpiękniejszy czas na wspaniałe chwile nad wodą. Od kilku lat ta pora roku daje mi naprawdę wiele radości których doznaję na...
Jak zdjąć karpiowe fatum
Jak zdjąć karpiowe fatumPełni nadziei na duże ryby wybraliśmy się z Damianem na dwudniową zasiadkę. Jak dotychczas to mój najgorszy sezon w życiu i po ostatnich porażkach bardzo...
Tylko strach może unicestwić marzenie
Tylko strach może unicestwić marzenieCzym jest dla mnie łowienie karpi?…………………………….. Gdy kilka ładnych lat temu pierwszy raz poczułem na kiju pierwszą dużą rybę wiedziałem , że...
Rafik – Historia pasją pisana
Rafik – Historia pasją pisanaKiedy dokładnie to się zaczęło? Naprawdę nie wiem, ale zdaje się, że gdy miałem 7-8 lat. Na gliniance niedaleko mojego domu, kij leszczynowy, kawałek...