Gombek
Oto on …. Gołąb domowy (łac – Columba) . Towarzysz mojej zasiadki lub raczej towarzysz niedoli. Dziwna ta nacja -” karpiowników”. Generalnie szczęśliwi ludzie. Najczęściej posiadacze dużej ilości wolnego czasu, najczęściej kradzionego rodzinom , usprzętowieni po zęby czyli raczej zamożni , łowiący duże ryby czyli wielcy wojownicy to dlaczego, aż tak bardzo sfrustrowani….
Do tego opisu pasuję osobiście w pełnym zakresie.Ta zasiadka pokazała mi , jak to wszystko bywa przewrotne. Jak dużo umyka naszej uwadze gdy tak bardzo zagonieni chęcią robienia rzeczy wyjątkowych zapominamy , iż piękno tego świata tkwi w tych małych sprawach które spychamy podświadomie na dalszy plan. Znowu nad wodą. Troszkę na siłę wyjechałem na tą zasiadkę. Podświadomie czułem , że powinienem odkopać „paputki” i raczyć się grzanym winem w zakamarkach swojej posiadłości, której jedynym spokojnym miejscem jest szczelna otchłań zamrażalnika.
Pokochałem ten zgiełk. Krzyk „małych stworków „, śmiesznie nazywających niektóre stworzenia .
Tak powstała nazwa używana przeze mnie od kilku lat. GOMBEK
Kiedyś nasze starsze dziecko przybiegło i podekscytowane oznajmiło , że na balkonie siedzi GOMBEK – i tak zostało.
Wrrrrrrrrr – Sens Życia – portal dla ornitologów? W sumie nikomu nie zabraniam tu pisać, ale ptaszki na tej zasiadce dały mi w kość.
Od pewnego czasu na łowisku wszędobylskie łyski robią niezłe zamieszanie w trzcinowiskach. Nauczyły się przez kilka lat , że to świetna stołówka i za nic nie chcą odpuścić.
Łowisko zanęcone bardzo dokładnie sporą ilością „pelletu”ściągnęło w to miejsce całą łowiskową populację tych „przemiłych stworzonek”
Dramat…….. Jedyną alternatywną myślą jaka urodziła się w mojej głowie to PLAN B – wywózka w pewne miejsce na stanowisku naprzeciw 150m….
W międzyczasie totalna sielanka ptaszków przy szwedzkim stole. Co robić. …..
Do wieczora jestem odcięty , gdyż na miejscówce którą zaplanowałem jako ucieczkę przed łyskami siedzi jakiś wędkarz.
Pojawiają się pierwsze chwile zwątpienia. Narzekanie wewnętrzne nad swoim parszywym losem „biednego karpio wnika” , przeplatane z deklaracjami , że powoli wszystko się skończy itp……Wywózka w „bankówkę” uspokaja . Czyli – jak nie wiadomo o co chodzi „karpiownikowi” to chodzi o ryby. Wraca do siebie. Zaczyna zauważać to za czym tak ciągle goni.
Kątem oka widzi w oddali pierwszy spław ……. Nagle…… 2,3,4,5 – Istna pogoń po wodzie. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
Tylko czeka na dźwięk sygnalizatora – zniechęcony bo wie co może go spowodować.
Budzi go delikatne puk puk puk lub raczej kap kap kap . Gdy wychodzi uporządkować pole do popisu dla matki natury branie. Nie zdąża do wędki a ryba bądź jej skrzydlaty odpowiednik który tak umiłował sobie jego specjały parkuje w trzcinach.
Frustracja narasta i nagle zaczyna wszystko analizować.
Ile razy każdy z nas zadawał sobie to pytanie. Po co ja to robię????????????????
Nagle pojawia się ON
GOMBEK
Pojawia się właśnie wtedy gdy w jego głowie rodzi się kolejny pomysł. Jedyna sznasa na wędkarskie spełnienie to ŚRODEK WODY i porządna zanęta na tym jak mało atrakcyjnym miejscu.
Wywózki na środek wody i cała altyreria okupuje środek łowiska. Dziwne to uczucie. Takie miejscówki, fakt, że frustrogenne ale bankowe, odtrącone na korzyść potencjalnie bezrybnego środka.
Cóż – musze się do czegoś przyznać. Pragnąłem tego brania ze środka jak sucha trawa wody, która nie wiedząc czemu właśnie teraz musiała zlitować się nad pragnieniami tylu osób i spadła w postaci deszczu, z czego euforii egoistycznie nie podzielałem. Nie teraz.
Hmmmmmmmm – wstrętne ptaszyska . Jednak coś wspaniałego zrodziło się w mojej głowie. Gołąbek w sosie własnym – hehehh . Czas go zanęcić – jak poległem na płaszczyźnie wędkarskiej zrealizuję się łowiecko. W zanadrzu podbierak i następują subtelne podchody do Pana GOMBKA –
POLOWANIE – Zwieńczone Sukcesem – ( materiał foto pomniejszony o sceny dantejskie !!!!!!!!)
Jak pięknie by było gdyby pojechało ze środka………. Jezu – jak by było pięknie.
Rozmawiam z Woziem …… Po raz kolejny proszę go o coś czego i tak nie zrobi ( a może zrobi? ) Gdy kończymy, wychodzę z namiotu i nie chcąc tego widzieć podnoszę wędkę na której „hanger” spoczywa we wodzie ?
Nie słyszałem brania ……. NIEEEEEEEEEEEEE
Zestaw w trzcinach przy moim brzegu . Ryba przypłynęła pod mój brzeg by położyć się na macie podkreślając moją bezradność ale zniechęcona głośną rozmową telefoniczną wolała zawisnąć na trzcinowiskach ……. Dramat
Wywózka w strugach deszczu przy zapadającym zmroku – NADZIEJA
Może to się powtórzy.
PI PI PI …. Leszczowe pikanie – zacinam i czuję to charakterystyczne puk puk – KARP
Wiem , że jest mały ale wsiadam na łódkę by zminimalizować ryzyko splątania pozostałych zestawów. Jeszcze kilka metrów , pokazuje się na wodzie ….. Co jest ?
Pojawia się Kulka i ……. NIEDOWIERZAM
Zaczepiłem jakiegoś karpia za urwany zestaw. Ja chce złowić rybę – KLASYCZNIE w PYSZCZEK.
Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
Na brzegu szok. Jakie ten karp miał szczęście , że się mi uwiesił. Ile czasu pływał z tą plecionką. Ile razy chciał coś zjeść gdy zaczep trzymał go na dystans od stołówki która na jego oczach znikała ? Ile cierpienia nieświadomie zadali mu Ci którzy tak go szanują. Paradoks
Gdy go wypuściłem był taki słaby , że nie chciał odpłynąć dobre pół godziny. Nauczył się przetrwać – pływał powierzchnią co by tłumaczyło dlaczego przeżył i na co wskazywała jego niesamowicie wychudzona sylwetka. Pływał pod powierzchnią jak by chciał odtańczyć taniec radości który zapoczątkował jego drugie życie. Życie do którego cegiełkę przyłożyłem ja.
Jeszcze kilka minut temu „frustracja karpiownika” przepełniała moją dusze a teraz radość przepełniała moje serducho – w tej chwili wielkie jak dzwon.
Wywózka – przestało padać. Zabieram na łódkę taką kompozycję wierząc , że przez te kilka godzin coś się wydarzy.
PI PI PI – 20 minut po wywiezieniu zestawu .
Wspaniałe jest życie „KARPIOWNIKA”
Rybka rozkosznie plumkała we wodzie – tym razem to ja wygrałem , lecz patrząc na jej spory brzuszek wygraliśmy razem 😉
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
GOMBEK ……. By ktoś nie pomyślał , że go wszamałem 😉
Był moim towarzyszem przez dwie doby – ukochał sobie kulaski o dość wybuchowej nazwie C4 i przez cała tą zasiadkę był przy mnie wierny jak pies a raczej GOMBEK mimo mojego „SKAZANIA NA SAMOTNOŚĆ „
Przyglądałem się mu przez wiele godzin , jak spacerował po mojej miejscówce i pozwolił zapomnieć o tym czy jest „dzianie” czyli czy coś się dzieje. Kto mi go zesłał?. Codziennie obiecuję sobie, że wrócę podejściem do wędkarstwa, do lat które już nie wrócą. Tylko taki powrót do młodości jest możliwy – zachowujmy się jak byśmy byli młodzi, chociaż duchem zachowując dopuszczalne granice – to nikomu nie zaszkodzi.
Wiosna czy jeszcze zima????
Wiosna czy jeszcze zima????Mijające pierwsze dni wiosny nie napawały optymizmem ,lecz chęć wyjazdu nad wodę wraz z kolegami była silniejsza od niesprzyjającej aury. Wczesna...
Moje szczęście z 2ką z przodu
Moje szczęście z 2ką z przoduSwoją pierwszą przygodę z wędką zacząłem?… Sam nie wiem kiedy, było to pewnie z 30 lat temu. Pamiętam do dziś jak zaczynałem od bata z bambusa,...
Mój wielki , wędkarski sukces
Mój wielki , wędkarski sukcesytuł mojego artykułu nie bez przyczyny nosi nazwę „mój wielki sukces wędkarski”. Nazwałem go tak, ponieważ udało mi się zrealizować coś co od wielu...
Zasiadka w barwach jesieni
Zasiadka w barwach jesieniPojawiające się na drzewach liście w kolorze złocistym są nieodzownym elementem końca lata i początku nadchodzącej szybkim krokiem jesieni. Dla...
O dwóch takich co się na karpie wybrało
O dwóch takich co się na karpie wybrałoDaleko, daleko za siedmioma morzami, siedmioma górami w wielkim ciemnym lesie było małe jeziorko. Starzy ludzie powiadali, że kiedyś dawno...
Z pamiętnika pasjonata
Z pamiętnika pasjonataSwoją przygodę z łowieniem metodą włosową oraz według zasady 'złów i wypuść 'zacząłem w maju 2009 r . Wtedy to pojechałem wraz z bratem oraz kuzynem nad...
Goplanica karpiowym rajem ????
Goplanica karpiowym rajem ???? Tytułem wstępu odpowiemy na pytanie zawarte w nazwie tematu. Dlaczego przyrównujemy akurat to łowisko do raju?? – odpowiedź jest bardzo prosta –...