Jak zdjąć karpiowe fatum
Pełni nadziei na duże ryby wybraliśmy się z Damianem na dwudniową zasiadkę. Jak dotychczas to mój najgorszy sezon w życiu i po ostatnich porażkach bardzo chciałem podnieść statystyki połowów.Damian z kolei na odwrót. Szaleje jak nigdy w tym roku poławiając coraz większe sztuki. Około godziny 11 zajeżdżamy na łowisko pełni zapału do……………………….. noszenia tobołów.Jeszcze z 2 lata plus kilka kg sprzętu i udział w „Strongmen’ach ” gwarantowany . Spacer farmera troszkę nas wykończył. Odpoczynek i do dzieła. Szybkie zanęcanie i zestawy leżą w wodzie w oczekiwaniu na szczęście w postaci brania :]Wiaterek nam nie sprzyjał. Dość mocny i wiał na nas co uniemożliwiało dalekie rzuty. Trudno z pogodą się nie wygra trzeba się dostosować. Spławów nie widać, brań również nie ma za dnia.
Wieczorem zrobiło się spokojnie.Shaman mówi – niemożliwym jest, żeby nie było brania. Teoretycznie „jak dostają takie produkty to muszą brać” – motto zasiadki 😛
Co w praktyce się potwierdza i około godziny 22 u Damiana odjazd. Niestety pudło – karp się nie zaciął. Szkoda, bo każde branie może okazać się „życiówką”. Następne branie u mnie kilkadziesiąt minut po północy. Źle oceniłem odległość ryby od brzegu. Myślałem, że jest już blisko i lekko popuściłem, co wykorzystała lądując w trzcinie. Przez myśl przeszło mi, aby po niego wejść. Jednak zdrowy rozsądek podpowiedział , żeby nie wchodzić w nocy do wody tym bardziej, że ryba nie wydawała się zbyt duża. Karp chwilkę szamotał się w trzcinach po czym spadł – kurde znowu to samo co tydzień temu …… gdy jedyne branie zakończyło się odjazdem w zatokę i zaparkowaniem ryby w trzcinowiskach.
Trudno -Czas iść spać jednak nie na długo. Około trzeciej budzi mnie odjazd u Shamana. Krótki hol i rybka idzie do worka czekając na poranną sesję. Cieszymy się z pierwszej ryby, bo daje to duże szanse na kolejne brania. Shaman zarzuca zestaw kompletnie nie wiedząc gdzie on spadł – mówi a niech leży rano przerzucę. Jednak nie musiał bo za pół godziny odjazd właśnie na tej wędce. Po zacięciu ryba odbiła na otwartą wodę i zaczęła wybierać sporo żyłki. Pod brzegiem wchodzi w zaczep, ale grzecznie postanowił z niego wyjść. Po około pól godzinnym holu ląduje w podbieraku. Jest naprawdę duży. Myślałem, że ma jakieś 14 kg ale nieco przesadziłem. „Ale kaban” – mówiliśmy z niedowierzaniem , że taka rybka gości w naszym podbieraku. Godzinę później kolejne branie u Shamana lecz tym razem spinka :[. Rano porobiliśmy fotki:
3,6 kg
piękny 11,9 kg – nowa „życiówka” Damiana
A u mnie… u mnie cisza. Mówię sobie czy to fatum nadal trwa. Zaczynają się już głupie myśli co robię źle itp. Ale szybko sobie wybiłem to z głowy. Szczęście w końcu kiedyś się do mnie uśmiechnie. Po południu zawitała do nas burza. Po deszczu na pewno będą brały 😉 A nawet podczas burzy :D. Shaman miał branie lecz trzaskające nad nami pioruny zniechęciły go do wyjścia z namiotu . Przestało padać i się pytam rybek czy może zechcą u mnie pożerować trochę? 😉 . Musiałem poczekać do wieczora i wyciągam 1 upragnioną tak rybkę. Mały ale jak ucieszył
Co w praktyce się potwierdza i około godziny 22 u Damiana odjazd. Niestety pudło – karp się nie zaciął. Szkoda, bo każde branie może okazać się „życiówką”. Następne branie u mnie kilkadziesiąt minut po północy. Źle oceniłem odległość ryby od brzegu. Myślałem, że jest już blisko i lekko popuściłem, co wykorzystała lądując w trzcinie. Przez myśl przeszło mi, aby po niego wejść. Jednak zdrowy rozsądek podpowiedział , żeby nie wchodzić w nocy do wody tym bardziej, że ryba nie wydawała się zbyt duża. Karp chwilkę szamotał się w trzcinach po czym spadł – kurde znowu to samo co tydzień temu …… gdy jedyne branie zakończyło się odjazdem w zatokę i zaparkowaniem ryby w trzcinowiskach.
Trudno -Czas iść spać jednak nie na długo. Około trzeciej budzi mnie odjazd u Shamana. Krótki hol i rybka idzie do worka czekając na poranną sesję. Cieszymy się z pierwszej ryby, bo daje to duże szanse na kolejne brania. Shaman zarzuca zestaw kompletnie nie wiedząc gdzie on spadł – mówi a niech leży rano przerzucę. Jednak nie musiał bo za pół godziny odjazd właśnie na tej wędce. Po zacięciu ryba odbiła na otwartą wodę i zaczęła wybierać sporo żyłki. Pod brzegiem wchodzi w zaczep, ale grzecznie postanowił z niego wyjść. Po około pól godzinnym holu ląduje w podbieraku.
Jest naprawdę duży. Myślałem, że ma jakieś 14 kg ale nieco przesadziłem. „Ale kaban” – mówiliśmy z niedowierzaniem , że taka rybka gości w naszym podbieraku. Godzinę później kolejne branie u Shamana lecz tym razem spinka :[. Rano porobiliśmy fotki:
3,6 kg
Na koniec pożegnanie z rybkami – do zobaczenia we wrześniu 🙂
Wielkie podziękowania dla Damiana za wspólna zasiadkę i pozdrowienia dla wszystkich
Paweł Marcinkowski
Powrót do wędkowania
Powrót do wędkowaniaW moim kalendarium tegorocznych wypadów wędkarskich znalazła się wyprawa na malownicze łowisko o nazwie Woliczno. Już wcześniej miałem przyjemność zmierzenia...
Back The Primitive
Back The PrimitiveCelem wyprawy było jezioro, położone miedzy Paryżem a Le Mans, w pięknej dolinie rzeki Loire. Powierzchnia to około 15 hektarów głębokością wahającą się miedzy...
Zatoka marzeń
Zatoka marzeń Do napisania tego materiału zainspirował mnie ciekawy artykuł znaleziony na portalu „Sens Życia”. Portal ów również obudził we mnie chęć pisania, macie więc do...
Moje wędkarskie początki
Moje wędkarskie początkio wędkarskiej przygody zachęcił mnie tata .Było to 4 lata temu. Pamiętam dokładnie jeden z moich pierwszych wyjazdów. Było to stare dorzecze rzeki Warty w...
Schyłek lata z życiówką w tle
Schyłek lata z życiówką w tleSchyłek lata …………… najpiękniejszy czas na wspaniałe chwile nad wodą. Od kilku lat ta pora roku daje mi naprawdę wiele radości których doznaję na...
Tylko strach może unicestwić marzenie
Tylko strach może unicestwić marzenieCzym jest dla mnie łowienie karpi?…………………………….. Gdy kilka ładnych lat temu pierwszy raz poczułem na kiju pierwszą dużą rybę wiedziałem , że...
Rafik – Historia pasją pisana
Rafik – Historia pasją pisanaKiedy dokładnie to się zaczęło? Naprawdę nie wiem, ale zdaje się, że gdy miałem 7-8 lat. Na gliniance niedaleko mojego domu, kij leszczynowy, kawałek...