Moje szczęście z 2ką z przodu
Swoją pierwszą przygodę z wędką zacząłem?… Sam nie wiem kiedy, było to pewnie z 30 lat temu. Pamiętam do dziś jak zaczynałem od bata z bambusa, pierwsze sukcesy w zawodach w kole wędkarskim, pierwsze złowione ryby. Zaczynając, jako młody chłopiec zawsze dążyłem do tego, aby łowić jak najdoskonalej i rozwijać się oraz stawać się zawsze coraz lepszym. Były to czasy, za które nie da się zapłacić żadną kartą – po prostu bezcenne. Z biegiem lat jak zaczynałem przeglądać czasopisma wędkarskie coraz więcej myślałem o łowieniu dużych ryb -właśnie karpi. Pamiętam jak zobaczyłem pierwsze duże karpie w którejś z gazet i postanowiliśmy z kolegą zacząć kulać pierwsze swoje kulki. Było to w latach 90 tych, kolega miał dostęp do sprzętu wędkarskiego, ponieważ miał sklep. Załatwił wówczas, pamiętam roller 14mm i się zaczęło.
Pierwsze przepisy, pierwsze kulanie – och wychodziły cuda. Po kilku miesiącach przeszło nam całe to kulanie i łowieni karpi, niestety po samych niepowodzeniach. Zaczęliśmy od wody bardzo trudnej, w której było bardzo mało karpi a i kulki miały swoje niedoskonałości. Mijały lata a ja w międzyczasie złowiłem pierwszego karpia na dzikiej wodzie – miał 7 kg. Moje „ego” urosło mocno w końcu byłem jednym z lepszych w gronie kolegów, z którymi jeździłem na ryby. Zaczęły się wyjazdy na pierwszą komercję i coraz większe marzenia o spotkaniach z karpiami. Wiadomo początki są trudne, nie miałem od kogo się uczyć bo tylko ja i kolega stawialiśmy na nowości i eksperymenty Pewnego dnia na pobliskim łowisku spotkałem Darka Smętka. Darek opowiedział mi trochę o tajnikach karpiowania o sprzęcie, haczykach i przynętach. Jak dotąd łowiłem wyłącznie na kukurydzę, choć miałem ze sobą pudełko pływaków truskawki, ale jakoś mnie to nie przekonywało. Darek założył pływaka i posłał zestaw w nęcone miejsce już po niespełna godzinie miał karpia na macie a co się okazało właśnie na tego pływaka. Do końca zasiadki złowił jeszcze jednego również na tę samą kulkę. Pierwszy raz na żywo widziałem karpie złowione właśnie na kulki i tak to się zaczęło.
Głodny złowienia pierwszego karpia na kulkę wybrałem się na zasiadkę za tydzień na tą samą wodę. Wędki w wodzie jedna na kulkę druga na kukurydzę jakoś nie do końca jeszcze miałem przekonanie, co do kulki. Pierwsze branie i jest ryba na kulkę, ale co się okazuje sandacz 2,5kg. Ryba jest, ale nie do końca taka, jaką bym chciał no cóż może następnym razem. Na drugi dzień poprawka zestawy lądują w wodzie tak samo jeden na kukurydzę drugi na magiczną truskawkę. Jest godzina 12 w południe biją dzwony w pobliskim kościele i następuje branie – zacięcie, jest ryba ale jakoś dziwnie zachowuje się na wędce. Ku mojemu zdziwieniu przy brzegu pokazuje się szczupak ok. 2kg. Po prostu ręce opadają, mówię sobie, że nie złowię chyba karpia na kulki. Po powrocie do domu zaczynam rozmyślać, co zrobić, aby wreszcie się powiodło. Postanawiam na następną zasiadkę wybrać się na nockę i też tak robię. Pierwsze branie nastąpiło około godziny 23 i jest wreszcie wymarzony lustrzeń do dziś mam przed oczami jak hak z kulką tkwi mu w dolnej wardze jak w książce. W nocy miałem jeszcze jedno branie druga ryba również piękna były to karpie 6 i 8kg pierwsze na kulki. Jak się okazało kukurydza poszła w odstawkę. Rano postanowiłem uwiecznić to na zdjęciu pierwsze karpie na kulkę pierwsze chwile radości po tych wszystkich niepowodzeniach.
Największą jednak radością było wypuszczenie ich z powrotem do swojego świata. Wtedy właśnie uświadomiłem sobie, co to znaczy, to właśnie był „SENS ŻYCIA”.
Zaczęło się kompletowanie sprzętu, wędki bagaże i inne potrzebne rzeczy w karpiowaniu. Mimo wielu trudów i niepowodzeń oraz rzucania kłód pod nogi robiłem swoje. Cały wolny czas spędzałem nad wodą, co zaowocowało moją życiówką 10 kg. Byłem w siódmym niebie pierwszy dwucyfrowy karp złowiony przeze mnie. Od czasu do czasu zastanawiając się jakby to było złowić karpia z dwójką z przodu – może kiedyś. Mija kolejny sezon człowiek coraz więcej się wkręca w łowienie karpi. Początek października przynosi mi kolejna piękną rybę jest to prawie piętnasto kilowy okaz było fantastycznie
Nadeszła zima zacząłem kulać swoje kuleczki mówię sobie a warto spróbować może akurat coś z tego wyjdzie. Przyszły również marzenia do powrotu nad tą wodę, na której zaczynałem z niepowodzeniem, coś mnie tam ciągło sam nie wiem do dziś czy spokój i urok tego śródleśnego zapomnianego jeziorka czy marzenia o wielkiej rybie.
Zacząłem przygotowanie łowiska sondowanie nęcenie itd…Pierwsza zasiadka i udaje mi się wyholować dwa wspaniałe karpie 8 i 11kg coś wspaniałego moja praca nie poszła na marne.
Do końca sezonu wędkuję na tej wodzie łowiąc kilka karpi ok. 8kg.Końcówka sezonu i zostaje znów pobity mój rekord prawie o 4kg. Łowię karpia o masie 18,5kg Myślę do magicznej dwójki z przodu zabrakło niewiele, ale co tam i tak piękna ryba.
Cały czas jakoś miałem w myślach tą magiczną dwudziestkę. Mijał kolejny sezon człowiek uczył się podczas każdej zasiadki czegoś nowego. Rok 2008 jedna z wielu zasiadek kończy się braniem pięknego lustrzenia o masie 22kg. Podczas ważenia chciało mi się płakać ze szczęścia jest magiczne 20+. Postanowiłem zgłosić rybę do Karp Maxa, dostałem za nią nagrodę.
Po pięknym sezonie znów przyszła zima zacząłem rozmyślać o wyjazdach na inne wody. Wybrałem się na Rybowo które zafascynowało mnie tym, że panuje tam niesamowicie dobra atmosfera gdyż właściciele są bardzo miłymi i sympatycznymi ludźmi. Poznałem tam Marka Hallasa i Bartka Zapieca przedstawiciela jednej z karpiowych firm. Okazało się, że Bartek pochodzi właśnie z moich stron. Dzięki Bartkowi poznałem więcej różnych trików w komponowaniu mixów i często przed robieniem kuleczek kontaktuję się z nim w celu omówienia danego produktu.
Również łowimy kilka razy do roku razem, pamiętam jedną z zasiadek nad jednym z pomorskich łowisk w dwie doby złowiliśmy ponad 30 sztuk karpi od 3- 16 kg. To były dwie doby nieprzespane. Wracając do mojej leśnej wody udaje mi się złowić kolejnego karpia z dwójką z przodu Jestem pełen radości a zarazem martwię się tym, co dalej czy aby poprzeczka nie zawisła za wysoko?
Czas pokaże co będzie dalej byle by tylko się rozwijać i zgłębiać tajniki „karpiowania” i nie zwracać uwagi na to co mówią inni . „Robić swoje i tyle” to jest moje motto.
Do zobaczenia nad wodą
„Tomek Miliński”
Dobro Klasztorne – Prawie Tak Samo
Dobro Klasztorne - Prawie Tak Samo Prawie tak samo ???? To kontynuacja wątków myślowych, które baczni obserwatorzy moich poczynań mogli śledzić w przeszłości, która w...
Oszukać Przeznaczenie VOL2- Marcin Traczyk
Oszukać Przeznaczenie VOL2 - Marcin Traczyk Dochodziła północ. Ta noc choć nie wyróżniała się niczym szczególnym od poprzednich zostanie ze mną na całe życie.Zmęczony całym dniem...
#PCM2022 – Sensownym Okiem
#PCM2022 - Sensownym Okiem Często nadużywamy stwierdzenia "To będziemy pamiętać do końca życia", ale w tym przypadku to jest stwierdzenie jak najbardziej podstawne.Przyjaźń Pasja...
Oszukać Przeznaczenie VOL1- Marcin Traczyk
Oszukać Przeznaczenie VOL1 - Marcin Traczyk Jeśli miałbym użyć słowa, które zastąpiłoby tysiąc innych, na myśl przychodzi mi tylko jeden wyraz Marzenie. Dzika i...
Dobre Dobro – łowiskowe „przypadki”
Dobre Dobro - łowiskowe przypadki Ostatnie lata w dużej części z wstyd się przyznać małej ilości wyjazdów spędziłem na wspaniałej wodzie jaką jest Łowisko Dobro Klasztorne. Co...
Moja Podróż do Przeszłości
Moja Podróż do PrzeszłościDroga, którą właśnie teraz jadę, miała dla mnie bardzo sentymentalny wymiar, podobnie zresztą jak i cel wyjazdu. Zawsze w porach zimowych, rysuję w...
„Jebaniec w Koronie”
„Jebaniec w Koronie”Jako miłośnik filmów katastroficznych, który nie opuścił chyba żadnej produkcji, którą wypuściła światowa kinematografia, trudno mi się w tej sytuacji...