PIK……………
Gdy byłem taki piękny i młody jak Wy, nad wodę jeździło się wyłącznie z miłości do wędkarstwa i kontaktu z rybą. Nie było takiej masy sprzętu, nie było czym się cieszyć „na brzegu”, a największą radość dawał ten znikający ciemny przecinek, bo wyobraźcie sobie, że zasiadkę zaczynało się o „szarości”, a nie dreptało niecierpliwie, by rezerwacja zaczynająca się od 10 rano nie stała się faktem dopiero o 14, bo po brzegu, wśród twórczego bałaganu, krząta sie gruby jegomość w slipkach.
Oczywiście nie podważam tutaj nikogo pasji do wędkarstwa i nie skazuję każdego na obcowanie wyłącznie z komercyjną odsłoną wędkarstwa, ale po prostu kiedyś generalnie niewiele oprócz tego co we wodzie potrafiło tak ekspresyjnie cieszyć. Było fajnie, że w ogóle było, ale o fajerwerki niestety bywało trudno.
Co się od tego czasu zmieniło ????? Chyba nie aż tak bardzo mój wzrok, by nie dostrzec tego przecinka, ale po prostu ewolucja wędkarska dała nam kilka „narzędzi”, które powodują, że można znaleźć bardziej zaawansowany jego zamiennik, a co za tym idzie na wielu płaszczyznach, zwłaszcza sprzętowych stać sie szeroko zakresowym pasjonatem wszystkiego co wędkarskie.
Wróćmy jednak do PIK’a.
Pierwsze próby sygnalizacji brania metodą dźwiękową za pomocą różnej maści dzwoneczków rozkochały we mnie wyprawy z książką w ręku. Wędka do wody, dzwoneczek i ucieczka do tego co „pisane”. Ofiarą moich wypraw padały poza masą książek różnej tematyki okazałe węgorze, leszcze a później pierwsze karpie, które chyba po trzeciej sztuce, zniewolonej przed egzekucją w wannie zacząłem wypuszczać – a było to ponad 20lat temu.
PIK ………..
Używając dzwoneczka, blokowałem go w taki sposób, by przewleczona dwa razy pętelka przez jego oczka z rozgiętego kółeczka do kluczy wysnuła się z przelotki, tylko podczas energicznego brania ( odjazdu ). Dzwoneczek opadał wzdłuż podpórki, „wieszając” się na pętli ze sznurka i wydała majestatyczny, tak samo urzekający krótki DZYŃ 😉 poprzedzony ruchem wędziska które nierzadko zdążyłem zaobserwować.
Tak samo jak ustawiam obecnie czułość elektronicznych sygnalizatorów – nigdy na najczulszy zakres, wtedy przypadkowe otarcia ryb o linkę główną nie męczą ucha – oczywiście pod warunkiem, że nie męczy go ktoś obok, a już w ogóle kompan zasiadki, który ustawił sobie „odjazd” jako dzwonek w telefonie.
Tutaj dochodzimy do części artystycznej całego materiału. PIK…..
Co może być takiego w PIKU ??
Czy jesteście sobie w stanie przypomnieć, co dzieje sie innego niż pragnienie wędkarskie, w waszych głowach, gdy ten PIK następuje?
Czy nie zatrzymuje się czas ?, nie znikają wszystkie zmartwienia, problemy, nie reagujecie spontanicznie, rzucacie telefonem – kończąc ważne rozmowy. Czy do PIK’A nie wyskakujecie na bosaka w samych spodenkach w mroźny październikowy poranek?, zwłaszcza gdy zestawy położone prawie na sztywno pośród kołków w łowisku gdzie pływają rekordy?
Jak wiele rzeczy jest w stanie was tak zaabsorbować, jak ten jeden malutki pik? Znaleźliście ?????.
Jeśli tak, to postawcie na szali co jest dla was ważniejsze. Dla mnie wygrał ten moment i dobrze, że moja żona przestala czytać moje materiały, bo chyba nie była by zadowolona gdyby okazało się, że właśnie tego stanu nigdy w życiu nie chciał bym stracić.
Jak zaczyna sie każda zasiadka ?
Pomijając przygotowania do niej gdy już pierwszy pik to pik sprawdzający czy wszystko z bateriami ok już w domu. Może mam to bo już jestem stary :P, ale sprawdzam – czy nie zostawiłem czasem włączonych ostatnio. Dlaczego nie odwrotnie ??? Starość. Wtedy to dajemy sygnał w domu, że niebawem znikniemy. Przybiega do nas nasz włochaty przyjaciel bo już się nauczył, co ten dźwięk oznacza, że zaraz spadnie z łóżka, albo jakiś psychopata nadepnie mu wybiegając z namiotu na ogon.
Wszystko przez jeden malutki PIK.
Ten krótki dźwięk w naszym ulubionym tonie powoduje, iż z małego wilgotnego namiotu wybiegamy czasami do innego świata. Mam tak, zwłaszcza w pierwszej dobie na nowym łowisku, że do PIKA, zwłaszcza gdy następuje o poranku, wybiegam jak do krainy marzeń. Zresztą można sobie to wyobrazić patrząc na zdjęcia. Pik resetuje wszystko i zaczyna kolejny etap z najprzyjemniejszych chwil podczas wizyty nad wodą.
Często pierwszy Pik zwiastuje, że mamy szansę na to by los się do nas uśmiechnął. Czasami na tą chwilę czekamy wiele dni, tygodni miesięcy i gdy następuje, a po nim przeraźliwy jazgot i towarzyszący mu metaliczny dźwięk obracającej sie szpuli stajemy jak sparaliżowani.
Zdarzyło mi się kiedyś wręcz osłupieć, gdy zaskoczony braniem po wielu bezrybnych zasiadkach doczekałem się pierwszego karpia z nowego łowiska.
Właśnie. Nowe łowisko to czasami coś co nas przerasta. Tak jak obcowanie z dziką odsłoną naszych akwenów może w przypadku braku aktywności ryb których czasami po prostu w łowisko prawie nie ma nie dziwić, to jak wytłumaczyć brak PIKA na łowiskach gdzie zazwyczaj panuje eldorado, a wyjazd który od 3 dni powoduje nam wypadanie włosów nie tylko z głowy, zmierza w kierunku zjechania o „blanku” ?
Nagle PIK.
Reset umysłu. Co to było ? Podchodzimy do wędki, patrząc czy czasem jakiś elf nie dotknął swoją niewidzialną łapką naszego „wielomatowego” blanku, na którym powinno być napisane „RELIKWIA” i dokonujemy analizy. Weszły ? Przypadek? zaczynamy rozmowę ze sobą – na pewno weszły. Czasami generuje to głośne, bądź tłumione w sobie JEDŹ!!!!! NO JEDŹ !!!!!! nosz kuuuuurcze…..
Dziwny jest ten świat w którym tak niewiele może dać tak wiele. Zagonieni, zakompleksieni, zagubieni w życiu w którym nie ma na nic czasu, znajdujemy w tej chwili miejsce dla realizacji swoich pragnień i znikamy. Pamiętam wiele swoich wypraw na karpie, ale właśnie jedna z nich dzięki majestatycznemu PIK zapisała się w mojej pamięci z całą pewnością do końca moich dni.
Zasiadkę ta planowaliśmy wiele miesięcy. Wyprawa przez wyspę, przeprawy problemy sprzętowe zwłaszcza po mojej stronie by w końcu usiąść i posłuchać tej ciszy, którą już drugiego dnia o poranku przerwał ten stonowany wtedy dźwięk.
PIK i cisza. Co to było ? Wystarczyło czasu tylko by wyskoczyć z namiotu, oczywiście w skarpetkach gdzie mijało około 10 sekund i odjazd. Co było w tym najpiękniejsze? Że brania następowały z tego samego miejsca przez 6 dni o tej samej porze, gdy słońce wynurzało się zza korony drzew , woda była spowita unoszącą się mgłą, a wszystko poprzedzone tym jednym wyjątkowym PIK’iem.
Wędką i Piórem
Czasami zapominamy o tym gdzie jesteśmy i czym dla nas staje sie wędkarstwo. Wszystko jest na wyciagnięcie ręki. Najlepszy sprzęt, najlepsze łowiska, znajomość gwiazd naszego środowiska, które zbyt głęboko rzutuje w nasze wędkarstwo. Czasami w tym giniemy przestając być sobą. Pamiętajmy o tym, zwłaszcza w segmencie szeroko pojętych zakupów, by nasze hobby realizować. Nie każdy musi mieć topowe gadżety, jeździć na łowiska gdzie pływają rekordy świata, lecz obowiązkowo każdy musi pamiętać do czego zobowiązuje stwierdzenie ” MOJE HOBBY”. TO MA DAWAĆ RADOŚĆ, a nie być przyczyną frustracji.
Kilka dni temu miałem wielką przyjemność obserwować hol Olafa i dzięki jego bardzo spontanicznym reakcjom każde napłynięcie ryby przed podbierak i nieudane podebranie przez Kubę do szczęśliwego finału przeżywałem jak wiele lat temu. Był to najpiękniejszy akcent tego sezonu i nie sądzę by cos go w tym roku przyćmiło bo chyba nie ma nic piękniejszego jak obserwować radość i potrafić się z niej również cieszyć. Bilans bardzo prosty………………
Miłego oczekiwania na PIK
Daniel Kruszyna
Back The Primitive
Back The PrimitiveCelem wyprawy było jezioro, położone miedzy Paryżem a Le Mans, w pięknej dolinie rzeki Loire. Powierzchnia to około 15 hektarów głębokością wahającą się miedzy...
Zatoka marzeń
Zatoka marzeń Do napisania tego materiału zainspirował mnie ciekawy artykuł znaleziony na portalu „Sens Życia”. Portal ów również obudził we mnie chęć pisania, macie więc do...
Moje wędkarskie początki
Moje wędkarskie początkio wędkarskiej przygody zachęcił mnie tata .Było to 4 lata temu. Pamiętam dokładnie jeden z moich pierwszych wyjazdów. Było to stare dorzecze rzeki Warty w...
Schyłek lata z życiówką w tle
Schyłek lata z życiówką w tleSchyłek lata …………… najpiękniejszy czas na wspaniałe chwile nad wodą. Od kilku lat ta pora roku daje mi naprawdę wiele radości których doznaję na...
Jak zdjąć karpiowe fatum
Jak zdjąć karpiowe fatumPełni nadziei na duże ryby wybraliśmy się z Damianem na dwudniową zasiadkę. Jak dotychczas to mój najgorszy sezon w życiu i po ostatnich porażkach bardzo...
Tylko strach może unicestwić marzenie
Tylko strach może unicestwić marzenieCzym jest dla mnie łowienie karpi?…………………………….. Gdy kilka ładnych lat temu pierwszy raz poczułem na kiju pierwszą dużą rybę wiedziałem , że...
Rafik – Historia pasją pisana
Rafik – Historia pasją pisanaKiedy dokładnie to się zaczęło? Naprawdę nie wiem, ale zdaje się, że gdy miałem 7-8 lat. Na gliniance niedaleko mojego domu, kij leszczynowy, kawałek...