Skazany na zasiadkę
Nazywam się Daniel Kruszyna, mam 37 lat – jestem uzależniony.
Dziwna to choroba. Nigdzie nie sklasyfikowana, nie widniejąca w międzynarodowym spisie chorób ICD-10 , a dotyka coraz większą ilość „wędkarskiej braci”. Może to epidemia? Może tylko stan podgorączkowy , który stanowi dla wielu reakcję na otaczająca ich szarą, wędkarską rzeczywistość ? Może jest próbą ucieczki przed światem , gdzie magiczne Piiiiii… pozwala zapomnieć o wszystkich problemach? . Trudno to jednoznacznie zdiagnozować, ale jedno jest pewne. Wędkarstwo karpiowe, z całą kliniką i wszystkimi objawami współistniejącymi jest chorobą nie uleczalną , na szczęście o przebiegu łagodnym, mimo swego stanu przewlekłego.
Gdy wiele lat temu , łowiąc swoje pierwsze karpie słyszałem słowo „KARPIARZ” coś się we mnie gotowało.
Bulwersowałem się o nazewnictwo tak skrupulatnie docelowe, które aż powodowało we mnie pewnego rodzaju obrzydzenie. Z czego to wynikało?. Pewnie z tego, co do dziś jest przyczyną konfliktów w wielu środowiskach wędkarskich, z naszym niestety na czele.
Mamy niesamowitą skłonność do wchodzenia na poletko ideowe innych, z czego się pewnie nie wyleczymy , ale warto by było czasami pomyśleć , że każdy z nas dokonuje wyborów nieprzymuszonych , które nie powinny stanowić zaczątku do zbyt gorliwej dyskusji o wartościach którymi w wyborze się kierujemy.
Odczuwając dziwny ścisk pod łopatką wyczuwamy , że to właśnie ten moment. Czujemy jak by minęło wiele miesięcy, a od ostatniej zasiadki minęły 4 dni. Może tylko 4 dni , ale jaka męka. Wszakże antidotum na naszą chorobę występuje tylko w jednym miejscu , gdzie receptę podbija specjalista czekający u bram łowiska. Zbliżamy się, wita nas wschód słońca i wszelkie dolegliwości mijają……… Wcale nie ma co się dziwić. Gdy kilka dni temu postanowiłem spędzić jedną noc z matchówką i świetlikiem w pogoni za innymi gatunkami ryb doznałem olśnienia. NIE POTRAFIĘ…. Chce odpocząć , uzależniłem się od spokoju, umyka mi przyroda , czuję się nie swojo , potrzebuję tego widoku o poranku , gdy przez nie do końca zasuniętą kurtynę namiotu wkrada się mgła i przykrywa mnie jeszcze grubszą pierzyną, w niedokładnie zapiętym śpiworze.
Siadam wtedy przed namiotem w wygodnym fotelu , parzę kawę i beztrosko przyglądam się wszystkiemu dookoła. Wiele razy złapałem się na tym , iż nawet poważne problemy jak by odeszły na bok. Aż wstyd się przyznać, ale te łowiskowe ucieczki działają na mnie jak przebywanie na „kozetce terapeuty” , gdzie auto sugestywnie poddaję się hipnozie za pomocą śpiewu ptaków oraz szumu drzew, które pełnią rolę terapeutycznego wahadełka, z którego zamiast klaśnięcia w dłonie może wybudzić mnie jedno subtelnie brzmiące piiiiiiii….Nawet nie wiem kiedy wskoczyłem po pas we wodę. Pulsujący ciężar na końcu zestawu zwieńcza wiele godzin tej bardzo kosztownej wizyty w tym ekskluzywnym gabinecie odnowy biologicznej.
Mieliście tak ? Cieszyliście się jak dzieci ze złowionego kilkukilogramowego maluszka?
To dlaczego poddajecie się tej „CYFRYZACJI” naszych wyników i wstydzicie się , że małe ryby też stają się naszym łupem ???
Może to jest hipnoza ……. 1,2,3,4,5,6,7 – PIK – budzimy się , czas na radość.
Zakochałem się w wędkarstwie uwielbiając jego tajemniczość, przebywając na odludziu które było zawsze wyznacznikiem akceptowalności akwenu na którym się znajduję. Wprost proporcjonalnie rośnie dla mnie ranga łowiska w starciu z malejącą ilością ludzi je okupujących. Tak samo jak maleje radość z brania, z holu, z jakiegoś osiągnięcia w pełnym wymiarze na wodach gdzie z góry wiemy kto jest jej największym mieszkańcem, co statystycznie potwierdza kilkuset łowców w ostatnim kilkuleciu.
Przyznaję ……. bulwersowałem się, czasami może nawet zbyt głośno stając się powoli coraz częstszym gościem takich miejsc. Jeden z kolegów z dawnych lat mawiał ’ Nie skacz , nie skacz bo się …..”
I się , że tak kolokwialnie powiem RYPŁO. Ewolucja następuje , ryby cieszą inaczej a cały nasz wędkarski byt staje się coraz bardziej zależny od różnych czynników, które pchają nas w szpony wymuszonych wyborów.
Kwadrat przestaje być kwadratowy, wyszydzana komercja zaczyna dawać radość, a określenie ostatnio bardzo popularne „karp z dzikiej wody” staje się reakcją obronną na lekki niesmak do własnych poczynań.
Z wody wynurza się „KARP Z DZIKIEJ WODY”. Była bynajmniej taka 3 lata temu a teraz jest straszną komercją. Dodatkowo, właściciel jej, za to , że ją uratował przed kompletną degradacją charakterystyczną dla działań osób takimi wodami zarządzającymi, musi być spalony na komercyjnym stosie. Proza życia – a może „Sens Życia”
„Sensem Życia” – jest zapewne tych istotnych aspektów zrozumienie. Dzień przyniósł wspaniałe doznania. Kocham ten stan , gdy podczas kilkudniowej zasiadki w połowie jej trwania wyjazd jest już udany wędkarsko. Znajduję ukojenie w realizacji taktyk , i choć nie do końca wyznaję kult wybitnej jednostki w dziedzinie „karpiowania”, jakąś tam wiarę w swoje wystarczające umiejętności posiadam i co najważniejsze na haku oczywiście „ZŁOTA KULKA”, która stanowi wspaniałe połączenie ze szczęściem którego zabrałem na tą zasiadkę całą boczną kieszeń, mojej obszernej torby.
Nęcenie przeciwległego brzegu i chwila zadumy. Jakie to wszystko proste. Jak biorą to biorą , jak nie biorą to nie biorą. Co zrobić by zaczęły? Kombinować?, a może czekać?, bo czy kombinowanie to nie jest kołysanie do snu uciekającego czasu, który przyniesie zmiany owocujące jakimś ruchem we wodzie na który może nie mieliśmy wpływu?
PosypaneZbliża się noc , która wypędza do domu wszystkich tych którzy być może zakłócali nasz spokój.
Często nie mamy możliwości obserwacji takich zjawisk. Ja dla nich jeżdżę nad wodę, stawiając na równi uwiecznienie takiego widoku ze zdjęciem wspaniałego okazu.
NOC….. ” Gdy zapada noc i kładę do snu gniew, wtedy widzę go jak odpływa.
Tocząc wojny swe zagubiłem się , odnalazłem GO jak pomykał po mokradle.
Na zielonym tle , żółty mego „Życia Sens”.
Spokój duszy mej pośród szumu drzew.
Nie obchodzie mnie ten przedziwny świat , dla mnie liczy się tylko fishing”
Kolejna nie przespana noc nasłuchując chwili tej.
Wyczekiwana chwila ta, która znowu nie nadeszła.
Choć wydaje się, że już wszystko wiesz , gdzieś w głębinach czai się istota jakby lepsza.
Tym razem udało się ją przechytrzyć, a hol w blasku księżyca był wędkarską poezją, która na długo zapadnie w naszej pamięci.
Szczerze współczuję ludziom którzy jeżdżą na karpiowe zasiadki dla cyferek i wędkarskiego splendoru.
To musi się odbijać na potężnej presji i zabraniu radości z wyjazdu i nie dam sobie wyperswadować , że się mylę, co potwierdzają sygnały stąd i owąd , o sytuacjach takich i owakich. WSTYD
Jestem może jakimś dziwakiem, ale dla mnie na wędkarski sukces składa się wiele czynników które powodują , iż można powiedzieć, że pokonałem rybę.
Swoją największą , wyrzuciłem na środku wody z podbieraka bo nawet przez sekundę jej nie poczułem.
Wyplątując ją z masy zielska gdy położyła się przede mną na wodzie, zagarnąłem ją rozłożonym po wcześniejszym holu podbierakiem. Nawet nie wiedziałem , że coś wisiało a popłynąłem tylko po zestaw by nie rwać żyłki która pośród roślinności staje się pułapką dla ryb i ptactwa.
Was bym tą cyferką oszukał, siebie już niestety nie – a ile takich przypadków o różnej genezie błyska w świetle fleszy?
Gratulacje!!!!!!!!!!
Przede mną wspaniała jesień. Wyjazdy z przyjaciółmi , nowe łowiska i wspomnienia które gdy uda się zarejestrować ujrzą światło dzienne , lub nocne w naszym „Sensownym Kąciku”.
W blasku księżyca wyglądała imponująco, a jej historia…. książkę by napisał – kto wie , może kiedyś?
p.s Sensowny Kącik ma pobudzać do przemyśleń bez podawania teorii na długim włosie, dowiązanym do naszego narzędzia zbrodni , które na szczęście nie zabija naszych rywali. Niestety o ludziach już nie myślimy z takim politowaniem i walka o splendor nabiera rozpędu niebezpiecznego. Dziękuję postoję
Z „Sensownym” pozdrowieniem Daniel Kruszyna
„Jebaniec w Koronie”
„Jebaniec w Koronie”Jako miłośnik filmów katastroficznych, który nie opuścił chyba żadnej produkcji, którą wypuściła światowa kinematografia, trudno mi się w tej sytuacji...
Tak samo……….
Tak samo……….Generalnie, z uwagi, iż znów minął prawie rok od ostatniej publikacji powinienem zacząć od przeprosin i wytłumaczenia tego stanu rzeczy. PRZEPRASZAM, bo wiem, że...
Co się stało z Moim Sensem ???
Co się stało z Moim Sensem ???Generalnie, aż wstyd się przyznać, ale jakoś w tym komercyjnym pędzie zapomniałem, iż ciąży nade mną coraz trudniej wypełniany obowiązek bycia sobą....
PIK……………
PIK……………Gdy byłem taki piękny i młody jak Wy, nad wodę jeździło się wyłącznie z miłości do wędkarstwa i kontaktu z rybą. Nie było takiej masy sprzętu, nie było czym się cieszyć...
Ocalić od zapomnienia………
Ocalić od zapomnienia………Wiosna tego roku nas lekko oszukała, co nie zmienia faktu, iż pognała wielu z nas nad wodę byśmy w końcu zrealizowali nasze zamrożone marzenia. Co z nimi...
Moje Miejsce – Mariusz Toruński
Moje Miejsce – Mariusz Toruńskiestem jak zakurzony człowiek w małym zakurzonym namiocie, pomyślałem kiedyś o sobie. Czasu na przemyślenia miałem aż nadto. Zaczęło się w nocy...
Przewrotny „Czynnik Szczęścia”
Przewrotny „Czynnik Szczęścia”Kiedyś to było niedopuszczalne. Wspaniała zasiadka, która zakończyła swój żywot wyłącznie na portalu komercyjnym. Można by pomyśleć, że nic...
Kadr z Sensownego Filmu
Kadr z Sensownego FilmuZnów piszę do was w Sensownym Kąciku i znów wracam myślami do czasów kiedy nie do pomyślenia było , że jakiś gość z księżyca o teoriach zakrawających na...
Wczesnowiosenny Marazm
Wczesnowiosenny MarazmWczesnowiosenny marazm wkradł się na łamy „Sensownego Kącika”. Pierwsze ryby na przysłowiowej „macie” a w duszy pustka. Niby cieszą , wręcz radują a coś nie...