Tylko strach może unicestwić marzenie
Czym jest dla mnie łowienie karpi?…………………………….. Gdy kilka ładnych lat temu pierwszy raz poczułem na kiju pierwszą dużą rybę wiedziałem , że to co było dotychczas dla mnie piękne zmieni bezpowrotnie swój wymiar. Mimo , iż wędkarstwo jest dla mnie czymś potężnie ważnym podświadomie dążę do łowienia dużych ryb. Może nie tak wielkich by wzbudzać zachwyt goniących za rekordami ale wystarczająco dużych by do końca czuć niepewność czy hol zakończy się sukcesem.
Łowisko na którym zaczynałem przygodę z „karpiowaniem” nauczyło mnie pokory. Mały osiedlowy staw o którym można przeczytać na tym portalu był na tyle trudnym łowiskiem by przyzwyczaić wędkarza do niepowodzeń , gdy po kilkunastu zasiadkach bez brania które w końcu nastąpiło hol kończył się w trzcinowiskach po 20 sekundach…………..
Myślę, że owe lekcje dały mi siłę by pogodzić się z wieloma niepowodzeniami wędkarskimi których wybierając miejsca trudne będziemy siłą rzeczy doświadczać. Oczywiście mam tutaj na myśli sam hol bo skala trudności łowiska czego nie dam sobie wyperswadować wynika WYŁĄCZNIE z ilości ryb w akwenie a co za tym idzie maleje ze wzrostem konkurencji pokarmowej.
W ten sposób łowisko na którym się znalazłem przez wielu okrzyczane jako trudne – dało mi WIECZNEMU MALKONTENTOWI tak wspaniały wynik co sam osobiście uznaję za wyłącznie szczęśliwy zbieg okoliczności – którego czasami mistrzom brakuje 😉 Miejscówka jaką wybrałem jest ostatnią bramką która jest dostępna do łowienia przed nieosiągalną z brzegu zatoką. Zatoka ta pełna jest zatopionych krzaków a co najgorsze jest dość daleko wysunięta by stworzyć taki kąt dla żyłek by położyły się na dość bujnym trzcinowisku.
Gdy „spacerem farmera” kilkakrotnie przemierzywszy dość spory dystans przetransportowałem się na miejscówkę lekko się zawahałem czy jest sens tam się rozkładać , mając do dyspozycji miejsce przedostatnie. Pamiętam , że w myślach powiedziałem sobie „stawaj na końcu bo będziesz żałował” i tak uczyniłem. Przygotowania na łowisku zważywszy na nadciągającą ulewę przebiegały bardzo szybko. Łódka, marker na wodę , rzut wędziskiem na markera by się upewnić czy go „sięgnę” , nęcenie i rozkładanie obozowiska.
Wreszcie można usiąść i popatrzeć na wodę. Marker który delikatnie faluje na powierzchni jest dla mnie zawsze czymś co powoduje , że czasami zapominam o tym , że w wodzie leżą zestawy gruntowe i przypatruję się mu jak spławikowi czekając na to aż się zanurzy.
W okolicy markera widzę pierwsze zwiastuny pracy zanęty opartej w większości na pellecie. Drobnica dobiera się do smakołyków które przygotowałem w końcu dla ich większych kuzynów. Cóż , jakoś trzeba przeżyć świadomość, że za chwilę we wodzie może niewiele z tego pozostać.
Pierwsze godziny mijają spokojnie. Kilka telefonów , kilka rozmów o tym co mogło by nastąpić podtrzymuje mnie na duchu ale jakoś nie napawa mnie nadzieją , że może być pięknie.
Patrzę na ten cały swój „karpiowy majdan” . Namiot , krzesło , łóżko dziesiątki pudełek …….. jeszcze do niedawna potrafiłem z takich zasobów „szydzić” a teraz? Łapię się na tym , że czegoś mi jeszcze brakuje. Wyciągam aparat i pstrykam fotkę – moje ulubione ujęcie sprzętu który mam jaki mam ale lubię czasami w niego wystrzelić fleszem.
Mimo wszystko coś jest nie tak.
Dobrze ktoś kiedyś powiedział , że „stres jest ceną jaką płacimy za rozwój cywilizacyjny” właśnie tak się czuję – zestresowany. Miałem ostatnio strasznie złą passę na rybach. Trafiłem na wodę która nie do końca spełniła moje oczekiwania mimo , iż wydawało mi się że potrafiłem sobie wmówić że jest tą „idealną” . Siedzę gdzieś indziej , gdzieś gdzie nie do końca mi się „wizualnie ” podoba mimo , iż wybrałem najpiękniejszą część zbiornika stanowiącą dużą namiastkę dzikości jaka dla mnie jest nawet na łowiskach komercyjnych najważniejsza. W międzyczasie Pellet który wrzuciłem do słoika rozpuścił się doszczętnie. Myślę sobie ” na dnie nie mam nic”. Wyciągam Kobrę…….. Wiatr nie pozwala mi na dalekie nęcenie. Dramat. Trzeba poprosić o łódkę co niechętnie czynię – nie lubiąc być zależnym od kogoś i donęcam łowisko większą ilością kulek. Mam nadzieję , że może w dniu jutrzejszym łowisko się rozkręci. Sen…………….przerywa dźwięk sygnalizatora.
Wyskakuję z namiotu – teraz po tych kilku dniach które minęły od zasiadki przyznam się , że ten mały karpik dał mi chyba najwięcej radości ze wszystkich ryb podczas tej zasiadki.Rybka mimo swojej małej wagi odpływa mi w prawo i mam spore problemy by wprowadzić ją w bramkę pośród trzcinowiska. Już wtedy wystraszyłem się ( i nie bezpodstawnie) tego co mnie może czekać.
Kilka telefonów by oznajmić że się coś ruszyło , zestaw do wody i do namiotu. Bardzo się cieszę , ze coś się „uwiesiło”. Wierzę , że jest to zwiastun tego ,iż w łowisku mam większe ryby. Nad wodą jestem od kilku godzin i już coś weszło – mam wielką nadzieję, że to będzie piękna zasiadka.
Sen………….. słyszę to……….piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
Wybiegam do wędki . Noc strasznie ciemna , zachmurzone niebo. Szybka decyzja – trzeba się rozebrać i wejść do wody chociaż do połowy tej bramki . We wodzie konsternacja. Stoję po pas , oczywiście ryba w zatoce , nie założyłem latarki czołowej jedyne co mnie cieszy to , ze mam go na kiju a podbierak pod ręką. Nie mogę holować siłowo i czekam cierpliwie aż ryba wyjdzie na wprost mnie.
Takich sytuacji miałem podczas tej zasiadki wiele i wszystkie ryby które posłuży w zatokę po kilkunastu minutach delikatnego holu dawały się jakoś wyprowadzić. Te które szły po braniu do mnie robiły zwrot na krzaku i finalnie w nim kończyły zerwane z zestawem.
Tym razem jednak mozolnie ryba idzie do mnie. Stoję po pas we wodzie na wędce mam piękną rybę , co więcej mi potrzeba?
Szczęśliwego finału który nie nastąpił. Ryba się wypina przed położonym już na wodę podbierakiem. Załamka………. Zakładam świeżą kulkę, zestaw przed siebie i do namiotu. Teraz dopiero wszystko ze mnie schodzi. Zimno , następny powód do zdenerwowania z powodu utraty ryby i w ogóle.
Jest północ. Kątem oka widzę , że zaświecił się telefon – żona oznajmia mi, że idzie do mnie potężna burza. Szlag by trafił…….. Zaczyna ostro łupać , nie mogę spać a w głowie cały czas ten hol.Może za długo , może trzeba było mocniej , wypiął się czy rozerwał sobie pysk? Rozmyślania przerywa Sen, a może nie zasnąłem? Jedno jest pewne…….. piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
Wybiegam z namiotu burze cały czas toczą bój na nieboskłonie ale jak by się oddaliły lub jeszcze nie doszły kolejne. Decyduję się podnieść wędkę. W tym momencie rozgrywa się najbardziej widowiskowy hol jakiego w życiu doświadczyłem. Niebo rozświetlają 3 burze – mam dużo czasu by się temu przyjrzeć. Ryba oczywiście tańczy w zatoce. Nade mną kawałek gwiaździstego nieba a dookoła rysują się krawędzie chmur rozświetlane błyskawicami. Momentami jest tak jasno , że widzę żyłkę która podpowiada mi że ryba zaczyna iść na wprost mnie……. BAJKA……..
Podbieram w końcu pięknego pełnołuskiego „nocnego marka”
Jest ok. 3 w nocy………zasypiam. Rankiem budzi mnie bardzo duża ulewa. Upewniam się czy mnie nie podmywa i próbuję zmusić się do snu. Pada coraz mocniej nawet aparat nie radzi sobie z wyostrzeniem obrazu nie mogąc przebić się przez duże krople deszczu.piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii W namiocie zrzucam koszulkę i wybiegam – uważając by nie poślizgnąć się na potężnym błocie podnoszę kij do góry……….. Chyba to jest chwila którą najbardziej kochamy w łowieniu. Ten pierwszy kontakt. Ta świadomość , że teraz będziemy przez jakiś czas mogli się delektować tym subtelnym holem jaki może zakończyć się piękną zdobyczą……….
Ryba oczywiście w zatoce , tworzy bardzo ostry kąt. Wychodzę maxymalnie w bramkę. Stoję we wodzie po piersi a z nieba chyba całe zastępy aniołów leją na mnie wodę ze swych potężnych basenów pełnych naszych modlitw o deszcz gdy na ziemi susza. Wędka uniesiona na wyprostowanej ręce , stoję już długo we wodzie ale karp powoli idzie do mnie. Końcówka holu bardzo spokojna , ryba wpływa do podbieraka. Jest duża , jest piękna i na te kilka chwil tylko moja. Leje potężnie , wkładam ją do worka decydując się na zdjęcia gdy przejdzie ulewa.
Staję na lekkim wzniesieniu by zrobić zdjęcie. Nie mogę w to uwierzyć – jak one stamtąd dają się wyprowadzić. Żałuję ze nie mogę mieć do dyspozycji łódki. To były by piękne chwile……..
Jest 10 rano………sen………piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii Biegnąc do wędki uśmiecham się sam do siebie. Nie wierzę…… To dzieje się naprawdę. Trzymając go w zatoce przypominam sobie jaką małą miałem wiarę w siebie podczas ostatnich zasiadek. Jak sfrustrowany dałem sobie lekko wmówić , ze coś robię nie tak , że haki nie te , kulki nie te , nie od tej strony podchodzę do łóżka jak się kładę, że nagle przestałem umieć jak rok temu umiałem………Zresztą po raz kolejny podkreślam UMIEĆ TO CO UMIĄ WSZYSCY . Ryba w podbieraku……….. Dla mnie każda ryba jest piękna i każdą szanuję bo dostarcza mi tego po co nad wodę jeżdżę . Grymas na mojej twarzy mówi jedno……….. ciężko się ją dźwigało do zdjęcia ale zapewniam was , jest to grymas przeszczęśliwego człowieka.
Sen……… przerywa branie które szybko kończy się w zaczepach. Wiążąc zestaw niespodzianka. Kolega przyjechał na stanowisko obok. Byliśmy równie zdziwieni widzą siebie nad tą wodą razem. Zestaw do wody i idę do niego – w połowie drogi piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii Jedzie na świeżo zarzuconą wędkę . Ryba troszkę słabsza ale przy brzegu troszkę mnie egzaminuje. Człowiek uczy się całe życie . Kolega zauważa błąd jaki popełniam w samodzielnych pobieraniach ryby. Rzadko łowiąc z kimś samodzielnie je podbierałem toteż nikt nie zauważył i super……… z lekcji wyciągam wnioski. Ryba na macie.
Dzwonię do kolegi , nie wytrzymuje kolejnej mojej opowieści i kończy stwierdzeniem „JADĘ DO CIEBIE” Po godzinie jesteśmy nad wodę we trójkę . Niespodziewana forumowa ekipa w jednym miejscu. Przerzucam zestawy by zwiększyć szanse na branie. Rozmawiamy, pijemy kawkę i sytuacja jak z bajki – piiiiiiiiiiiiiiiiii. Ryba od początku idzie prosto co zwiastuje jedno……… poszła pod zaczepem. Niestety……Kończy się drugi dzień łowienia – rano do domu , trzeba bardzo wcześnie wstać. Zaczynam odczuwać trudy tego brodzenia po wodzie. Praktycznie przez całe te 30 godzin zasiadki ani na chwilę się porządnie nie ubrałem. Czas to nadrobić. Mam nadzieję , że choć kilka godzin prześpię w spokoju choć w duchu marzę o następnym braniu. Budzi mnie……… Dzień.Jestem zaskoczony , idę do Kolegi – w nocy złowił 3 średniaki , cóż lekko zawiedzony zaczynam się pakować. „Spacer farmera” tym razem mam nadzieję ogarnąć na 3……. Gdy wracam z drugiego kursu na łowisku pozostają tylko wędki we wodzie i jedna „najważniejsza” torba. I co?………… piiiiiiiiiiiiiiiiiiiii Biegnę do kija , ryba w zatoce dostała za dużo luzu i złamała kąt najbardziej ze wszystkich . Próby wyprowadzenia jej z trzcinowisk kończą się niepowodzeniem
Cały czas czuję ją na kiju. Mając świadomość , że urwanie zestawu może pozostawić rybę na miękkim zaczepie z którego będzie miała problem się uwolnić postanawiam iść po łódkę. Nawet się nie pytam choć mam świadomość , że ktoś będzie z tego niezadowolony wybieram troskę o karpia który walczy o życie w zaczepie. Dopływam i widzę go. Stoi spokojnie i czeka na swojego wybawiciela . Jest tak spokojny jak by wiedział , że to nie jest oprawca na którego na brzegu czeka rozgrzana patelnia a z boku paleniska w słońcu mienią się refleksy świetlne pojemników z przyprawami. Nie wiem ile to trwało – długo ale udaje mi się pojedynczo powyrywać trzcinki by go wypuścić na otwarta wodę. Wypływa potężnie zmęczony . Jest bardzo mocno zapięty , ciągnę go po wodzie w kierunku podbieraka. Udaje się go podebrać. Wygrałem w nierównej walce……. Patrzy na mnie leżąc na macie. Wiem……. normalny to ja nie jestem 😉
Zasiadka dobiegła końca……. jak to mówią sukces wieńczy dzieło…..
Czy jednak do końca mamy na to wszystko wpływ?. Na pewno nie w takim stopniu jak się co niektórym wydaje. Wędkarstwo kocham za to, że mogę coś osiągnąć licząc na szczęście i wiecie co wam powiem ?????????????
Ale miałem znowu FARTA 😉
Daniel Kruszyna
Tak samo……….
Tak samo……….Generalnie, z uwagi, iż znów minął prawie rok od ostatniej publikacji powinienem zacząć od przeprosin i wytłumaczenia tego stanu rzeczy. PRZEPRASZAM, bo wiem, że...
Co się stało z Moim Sensem ???
Co się stało z Moim Sensem ???Generalnie, aż wstyd się przyznać, ale jakoś w tym komercyjnym pędzie zapomniałem, iż ciąży nade mną coraz trudniej wypełniany obowiązek bycia sobą....
PIK……………
PIK……………Gdy byłem taki piękny i młody jak Wy, nad wodę jeździło się wyłącznie z miłości do wędkarstwa i kontaktu z rybą. Nie było takiej masy sprzętu, nie było czym się cieszyć...
Ocalić od zapomnienia………
Ocalić od zapomnienia………Wiosna tego roku nas lekko oszukała, co nie zmienia faktu, iż pognała wielu z nas nad wodę byśmy w końcu zrealizowali nasze zamrożone marzenia. Co z nimi...
Moje Miejsce – Mariusz Toruński
Moje Miejsce – Mariusz Toruńskiestem jak zakurzony człowiek w małym zakurzonym namiocie, pomyślałem kiedyś o sobie. Czasu na przemyślenia miałem aż nadto. Zaczęło się w nocy...
Przewrotny „Czynnik Szczęścia”
Przewrotny „Czynnik Szczęścia”Kiedyś to było niedopuszczalne. Wspaniała zasiadka, która zakończyła swój żywot wyłącznie na portalu komercyjnym. Można by pomyśleć, że nic...
Kadr z Sensownego Filmu
Kadr z Sensownego FilmuZnów piszę do was w Sensownym Kąciku i znów wracam myślami do czasów kiedy nie do pomyślenia było , że jakiś gość z księżyca o teoriach zakrawających na...