W pogoni za marzeniem
„Karpiowanie” miało być dla mnie odskocznią od monotonii życia, sposobem na bliższy kontakt z naturą i jej pięknem, oraz dodatkowo pasją, która wytwarza odrobinę adrenaliny podczas emocjonującego holu walecznej i dużej ryby. Pamiętam moje początki – pierwsze węzły, przypony, zakupy nowego sprzętu i zasiadki z ludźmi zarażonymi tym hobby, którzy z wielką pasją przekazywali całą masę informacji na ten temat. Każdy wyjazd nad wodę był okupiony oczekiwaniem, ekscytacją i dziesiątkami telefonów do reszty ekipy. Spotkanie nad wodą było początkiem nowej przygody i czekaniem w niepewności na branie, które było odpowiedzią na pytania – czy wszystko zrobiłem dobrze???? czy żaden element zestawu nie zawiedzie??????czy dobrze wyszukałem miejscówką etc. Odpowiedzią na to wszystko była ryba leżąca na macie, trzęsące się ręce z przypływu adrenaliny po holu, zdjęcie i widok karpia wracającego majestatycznie do wody. Tych początków nie zapomnę już nigdy. Na trwałe utkwiły w mojej pamięci i na ten czas stały się kwintesencją karpiowania.
Radość z sukcesów odnoszonych na tym etapie była porównywalna do radości dziecka, które dostało swoja wymarzoną zabawkę.Jak wiemy nic nie trwa wiecznie. Człowiek dąży do doskonałości, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dla wielu z nas wyznacznikiem pełnego sukcesu jest wyjęcie rybki powyżej 20 kilogramów i to jeszcze z tzw. trudnej wody. Takie nazwijmy to „trendy” obowiązują już od dawien dawna. Zawsze robiły na nas wrażenie historie o wielkich potworach wyciąganych z głębin przez znanych tego świata. Podświadomie każdy z nas dąży właśnie do osiągnięcia tego sukcesu i osobiście nie ma w tym nic złego. Wspaniałe zdjęcia pożądanych okazów w najbardziej znanych czasopismach i portalach karpiowych ukazują nam, iż taki sukces jest osiągalny dla każdego z nas. Znamy przecież historie z życia wzięte, chociażby o tak bardzo nam znanym wielkim ponad trzydziestokilogramowym karpiu, który w tym roku już kilkakrotnie leżał na macie.Niestety zamiast wspaniałego trofeum dla łowców stał się solą w oku polskiego środowiska karpiowego. Poprzez swoje wielkie obżarstwo, kilkukrotny kontakt z matą w przeciągu kilku miesięcy złamał zasadę o nadzwyczajnej ostrożności zarezerwowanej dla wielkich i starych przedstawicieli tego gatunku, tym samym zburzył mit o konieczności posiadania klasy mistrzowskiej w zakresie wiedzy o połowie karpia.
akie ryby też można złowić ,problem z małą ilością takich przypadków wynika jedynie z ograniczonej ilości wielkich ryb w naszych akwenach. Oczywiście wiele osób może się ze mną nie zgodzić twierdząc, że to wyższa szkoła jazdy, lecz przypadki, które znam w żaden sposób nie wykazały, by łowca wykorzystał ponadprzeciętną wiedzę lub zrobił na łowisku więcej niż większość z nas.Z etapu fascynacji karpiowaniem niezauważalnie przeszedłem, jak mi się wydawało, na wyższy stopień zaawansowania podświadomie dążąc do osiągnięcia tak bardzo wymarzonego przeze mnie i może każdego z nas celu, czyli – ZŁOWIĆ DWUDZIESTKĘ!!!!!! Pojawiły się zawody, nowe łowiska komercyjne z wygórowanymi cenami za dobę zasiadki, a nawet reaktywacja karty wędkarskiej wraz z zakupem zezwolenia połowu na dwóch akwenach. Osiągnięcie zamierzonego celu tłumaczyło nawet zasadę, iż cel uświęca środki – w tym przypadku finansowe, a konkretnie ich wysokość i ilość……. Niepowodzenie nie wchodziło nawet w rachubę. W tym pędzie do sukcesu zapomniałem o jednej – najważniejszej sprawie.
a konkretnie ich wysokość i ilość……. Niepowodzenie nie wchodziło nawet w rachubę. W tym pędzie do sukcesu zapomniałem o jednej – najważniejszej sprawie. O radości z karpiowania….. Wracając z zasiadki byłem zły, że tyle wysiłku i pieniędzy poszło na marne, a rybki w granicach kilkunastu kilogramów są traktowane jak zło konieczne i zmuszają mnie do kolejnego wywożenia zestawu.
Niedawno byłem na przepięknym łowisku Goplanica. O tej wodzie słyszałem wiele obcując z człowiekiem dla którego ta woda stała się wyznacznikiem „wędkarskiego raju” . Jak zwykle – wielka wyprawa i duże oczekiwania, a wszystko to ma zostać połączone z pięknem tegoż akwenu. Przyjeżdżamy na miejsce i woda wita nas swoim tajemniczym wizerunkiem. Jest cudowna, lecz dla nas napisała inny scenariusz, odmienny od tego, który sobie wymarzyliśmy.
W wodzie kilkanaście zestawów, czterech wędkujących, a sygnalizatory jak zamrożone….. co jest nie tak. To już moja kolejna zasiadka bez brania…. wrrrrrr!!!!!!!!! Dodatkowo odzywają się problemy z kręgosłupem i większość zasiadki spędzam w łóżku lub na siedząco łykając tabletki przeciwbólowe. Z tego wszystkiego wyłączyłem nawet telefon by nie musieć odpowiadać na pytania – I jak tam????? Biorą?????? Jestem totalnie rozbity. Człowiekowi który mnie na to łowisko zaciągnął zależało wyjątkowo na spacerze z aparatem dookoła akwenu. Pamiętam jego zdecydowane stwierdzenie ” Tej wody nie można nie obejrzeć w całej jej krasie – Idziemy bez dyskusji ” . Zły i obolały wyruszyłem powoli na spacer. Osiągając kolejne miejscówki coraz mniej odczuwałem dyskomfort związany z bólem, a ukazujące się widoki rekompensowały każdy metr, który przebyłem z grymasem na twarzy. Całość trwała ponad godzinę. Gdy wróciliśmy do obozowiska nie potrafiłem myśleć i mówić o niczym innym….
Tuż przed snem, leżąc w ciepłym śpiworze myślałem o tym, do jakiego stanu się doprowadziłem. Ktoś musiał mnie zmusić do tego bym czerpał z wędkarstwa dodatkową przyjemność w postaci darmowego piękna tej wody. Nie zauważyłem, kiedy wynik przysłonił mi to,co najbardziej namacalne w tym sporcie – dźwięk sygnalizatora, ryba na macie i wszystko to okraszone przepięknym pejzażem łowiska.
Ta wyprawa dała mi jedno – chwilę na opamiętanie……Oczywiście, nie zamierzam zrezygnować ze swojej dwudziestki, człowiek musi mieć jakiś cel i do niego dążyć, lecz w tym szaleńczym wyścigu do dwucyfrowego wymiaru zgubiłem dystans do całości.
W wodzie kilkanaście zestawów, czterech wędkujących, a sygnalizatory jak zamrożone….. co jest nie tak. To już moja kolejna zasiadka bez brania…. wrrrrrr!!!!!!!!! Dodatkowo odzywają się problemy z kręgosłupem i większość zasiadki spędzam w łóżku lub na siedząco łykając tabletki przeciwbólowe. Z tego wszystkiego wyłączyłem nawet telefon by nie musieć odpowiadać na pytania – I jak tam????? Biorą?????? Jestem totalnie rozbity. Człowiekowi który mnie na to łowisko zaciągnął zależało wyjątkowo na spacerze z aparatem dookoła akwenu. Pamiętam jego zdecydowane stwierdzenie ” Tej wody nie można nie obejrzeć w całej jej krasie – Idziemy bez dyskusji ” . Zły i obolały wyruszyłem powoli na spacer. Osiągając kolejne miejscówki coraz mniej odczuwałem dyskomfort związany z bólem, a ukazujące się widoki rekompensowały każdy metr, który przebyłem z grymasem na twarzy. Całość trwała ponad godzinę. Gdy wróciliśmy do obozowiska nie potrafiłem myśleć i mówić o niczym innym….
Tuż przed snem, leżąc w ciepłym śpiworze myślałem o tym, do jakiego stanu się doprowadziłem. Ktoś musiał mnie zmusić do tego bym czerpał z wędkarstwa dodatkową przyjemność w postaci darmowego piękna tej wody. Nie zauważyłem, kiedy wynik przysłonił mi to,co najbardziej namacalne w tym sporcie – dźwięk sygnalizatora, ryba na macie i wszystko to okraszone przepięknym pejzażem łowiska.
Ta wyprawa dała mi jedno – chwilę na opamiętanie……Oczywiście, nie zamierzam zrezygnować ze swojej dwudziestki, człowiek musi mieć jakiś cel i do niego dążyć, lecz w tym szaleńczym wyścigu do dwucyfrowego wymiaru zgubiłem dystans do całości.
Moja opowieść jest przykładem tego jak można się rozjechać w swoich dążeniach do osiągnięcia upragnionego celu. Brnąc coraz to dalej w ślepą uliczkę z której nie ma wyjścia nie zauważamy, że zwężająca się droga doprowadza nas do punktu w którym nie widzimy nic innego prócz ostatecznego celu. Oczywiście może się udać osiągnąć go dość szybko i wtedy mamy szansę na powrót do rzeczywistości, lecz w przeciwnym razie grozi nam tylko chłodna kalkulacja i frustracja z przeciągającego się w nieskończoność pościgu za tak bardzo upragnioną cyfrą. Kto da nam gwarancję, że po jej osiągnięciu nie zmieni się zwiększając o 10 kilogramów. Gdzie wtedy pojedziemy na ryby…….???????
Gniewosław Bosiacki<>
Żywot wędkarza poczciwego
Żywot wędkarza poczciwegoWędkarstwo – hobby które stało się moim najważniejszym zajęciem gdy tylko przyjdzie chwila wolnego od pracy czy obowiązków rodzinnych. Gdzieś po drodze...
Odliczając do chwili , która nadeszła
Odliczając do chwili , która nadeszła„Czas leczy rany ale to człowiek powoduje , że nawet blizna ich nie przypomina”…………@franeek 99,98.97,96………….3,2,1 – Odliczaliśmy dni do...
Echa nad Jeziorem Białym – Adrian Błaszczyk
Echa nad Jeziorem Białym - Adrian Błaszczyk„Czas nie zawsze przemija w jednakowym rytmie. To my decydujemy o rytmie czasu.” Tysiące obrazów przewija się przed mymi oczyma, które...
Byle nie zawracać
Byle nie zawracaćZatoka… Końcówka kwietnia . Gdy stałem na brzegu przypomniało mi się dzieciństwo. Mokre buty i szukanie miejsca gdzie wygodnie stanąć, które to z racji upływu...
Majówki czar
Majówki czar„SENSIAK” młodego pokolenia…………… Już zacieramy ręce na rozwój jego niewątpliwie wspaniale rokującego warsztatu, co po raz kolejny mimo młodego wieku udowadnia…....
Z przedwiośnia part4
Z przedwiośnia part4Czas się otrząsnąć. Materiał który nieubłagalnie zmierza do końca pokazuje , że można dokonać wszystkiego, gdy tylko zrealizuje się dokładnie plan jaki...
Z przedwiośnia part3
Z przedwiośnia part3Przedwiośnie dało mu kilka wspaniałych chwil nad wodą ale przede wszystkim dało wciąż nie gazsnącą nadzieję na zrobienie czegoś co wspaniale sfinalizuje...