Zasiadka w barwach jesieni
Pojawiające się na drzewach liście w kolorze złocistym są nieodzownym elementem końca lata i początku nadchodzącej szybkim krokiem jesieni. Dla miłośników karpi to sygnał o zbliżającym się nieuchronnie końcu sezonu wędkarskiego i konieczności wykorzystania ostatnich ciepłych dni, w których nasi ulubieńcy intensywnie penetrują dna zbiorników w poszukiwaniu pokarmu. Połowa października okazała się jedynym możliwym terminem na wspólną zasiadkę dla całej naszej trójki tj. Marka, Artura i mnie. Na miejsce zasiadki wybraliśmy znany nam mały naturalny akwen o powierzchni 4,5 hektara w miejscowości Krzekotowo. Mimo, iż jeziorko jest położone w sąsiedztwie pól uprawnych to okalające go drzewa i klimat łowiska sprawiają, że wracamy nad nie z wielką chęcią napawając się widokiem jego piękna i ciesząc się, że przetrwało w tej niezmienionej przez człowieka formie.Po rozstawieniu markerów i rozłożeniu sprzętu zasiadłem przy ciepłej kawce w oczekiwaniu na Marka. Artur zgłosił swoje przybycie dopiero w dniu następnym.
Kiedy ostatnie promienie słońca ginęły w otchłani zapadającego mroku usłyszałem dźwięk nadjeżdżającego samochodu i już wiedziałem, że to mój kompan stawił się na miejscu. Rozstawienie sprzętu to była chwila i zestawy wylądowały w wodzie. Oczekiwanie na pierwsze branie zeszło nam na dyskusjach o planowanych przyszłorocznych zakupach naszych wędkarskich zabawek. W końcu nadeszła ta chwila. Dokładnie o godzinie 20:00 miłą pogawędkę przerwał dźwięk sygnalizatora na moim zestawie. Dobiegłem do tri-poda, kij w górę i poczułem tak dobrze znany mi opór stawiany przez rybę walczącą o swoją wolność. I stało się….. Po kilkuminutowym holu na macie wylądował pierwszy i jak się potem okazało nie ostatni karp tej zasiadki. Nazwaliśmy go „pięknym brzydalem” – dlaczego??
W nieznanych nam okolicznościach stracił górną wargę i wyglądał faktycznie strasznie. Pomimo to urzekł nas swoją brzydotą. Z uwagi na panujące ciemności postanowiliśmy przechować rybkę w worku by uwiecznić go na zdjęciach w dniu następnym. Szybkie uzbrojenie zestawu i rzut do wody. Podekscytowani i pełni nadziei wróciliśmy do pogawędek przy szklaneczce dobrego trunku. Po kilkudziesięciu minutach słyszymy znany już dźwięk mojego sygnalizatora – jest kolejne branie. Udany hol i na macie ląduję kolejny karp naszego spotkania. Rybka trafia do worka by dotrzymać towarzystwa „pięknemu brzydalowi”. W tym dniu miałem szczęście i do godziny 23:30 na macie znalazło się łącznie 5 rybek w przedziale wagowym od 4 do 8,60kg, a brzydal był największy. Niestety zestawy Marka leżały jak zaczarowane przez cały wieczór. Miałem cichą nadzieję, że jego sygnalizatory odezwą się nocą.
Nasz sen przerwał sygnał z Marka centralki, który przeraźliwie krzyczał, że coś podniosło jego zestaw. Ewakuacja ze śpiworów przebiegła w błyskawicznym tempie, podjęcie kija – i jest, mamy go – niestety los przygotował dla niego inny scenariusz. Po króciutkim holu rybka spina się z haka, z ust Marka usłyszałem tylko „poszedł”. Pomimo wszystko widziałem na jego twarzy zadowolenie, to był sygnał, że karpie krążą w rejonie jego zestawów i być może będziemy jeszcze wstawać tej nocy. Wracamy do ciepłych śpiworów. Po jakimś czasie sytuacja jednak się powtarza, kolejne branie, ponowny krótki hol i rybka znów odzyskuje wolność. Teraz już Marek wydaje się poirytowany – co jest nie tak? pada pytanie. Trudno teraz w nocy analizować przyczyny takiego stanu rzeczy, pozostawiamy to bez odpowiedzi. Być może dzień przyniesie rozwiązanie. Jak to mówią, nie raz trzeba przespać się z danym problemem i to właśnie zamierzaliśmy zrobić.
Ranek wita nas przepiękną słoneczną pogodą. Ciepła kawa stawia nas na nogi i udajemy się do worków by zobaczyć w całej okazałości „pięknego brzydala” wraz z kompanami.
Po zmianie przynęty na nową i przeglądzie sprzętu okazuje się, że byłem nieprzygotowany do tej zasiadki. Zaczyna brakować materiałów PVA do punktowego nęcenia. Szybka decyzja i udałem się do najbliższego sklepu zrobić zakupy. Nie było mnie może z godzinkę. Gdy wróciłem widzę uśmiechniętego Marka, rozumiemy się bez słów, krótkie spojrzenie na worek w wodzie i wracam do samochodu po aparat. Zła passa w końcu minęła.
Po tym wydarzeniu byliśmy znów pozytywnie nastawieni. Piękna słoneczna pogoda, zachodni wiaterek i jeszcze to poranne branie – wymarzona pogoda na dobre połowy, których przedsmak dopiero co mieliśmy. Czyż życie wędkarskie nie jest piękne…. Radość nasza topniała jednak z kolejnymi godzinami jak kostka lodu w promieniach widniejącego słońca. Zestawy leżały nienaruszone a w sygnalizatorach jakby padły baterie. Pogoda jednak rekompensowała nam tą bezczynność ze strony ryb. W końcu na miejsce dotarł Artur, którego witamy w tak pięknych okolicznościach przyrody. Wstąpiły w nas nowe nadzieje. Jak to mówią co trzy głowy to nie jedna…… Zmiana zestawów na nowe i wszyscy startujemy z tego samego miejsca, wszyscy mamy równe szansę. Teraz zawrzało jak w ulu. Spokojne oczekiwanie na branie przerodziło się w zgiełk na łowisku. Browarek poprawia nasze humory, a oczekiwanie na brania staje się mniej stresujące. Rybki jednak chyba się na nas obraziły. Jak na złość nie wykazują zainteresowania przygotowanymi dla nich smakołykami. W takich warunkach doczekaliśmy kolejnej październikowej nocy. Nie było już mocy by czuwać nad wędkami w oczekiwaniu na branie. Jednomyślnie stwierdzamy, że czas zakończyć tę nierówną walkę. Idziemy spać….. piwko też zrobiło swoje…. Śniło mi się, że słyszę jakiś dźwięk, to był miód dla moich uszu, to był…. SYGNALIZATOR!!! Otworzyłem leniwie oko i wiedzę jak Marek wyskakuje z łóżka. Dopiero wdzierające się do środka zimno potwierdziło że już nie spałem – jest branie.
Nie było go kilka minut, gdy wrócił powiedział – siedzi w worku. W końcu coś się ruszyło. Teraz trzeba być czujnym, rybki się ruszyły. Myślałem, że przezwyciężę powracający sen – niestety ciepło i zmęczenie zrobiły swoje. Tym razem drugie branie u Marka obudziło mnie od razu. Marek był jednak szybszy ode mnie. Wyskoczył błyskawicznie z łóżka….a ja????? Fala zimna z zewnątrz ostudziła bardzo szybko mój zapał do pomocy. Aż wstyd się przyznać, zamiast pomóc koledze jedyne co wpadło mi do głowy to pytanie jednoznaczne ze stwierdzeniem „dasz sobie radę??!!!” Usłyszałem twierdzącą odpowiedź. Powrót do śpiworka i nie słyszałem już nawet gdy kompan wrócił po akcji. Artur też miał szansę na podjęcie holu lecz niestety rybka miała więcej szczęścia i nie dała się wyrwać z domu na matę.
Trzeci dzień – sobota. Lekkie zachmurzenie, słoneczka jak na lekarstwo. Wypadliśmy z łóżek i jak zwykle gorąca kawa by postawić całe towarzystwo na nogi. Przeprosiłem Marka za moją niemoc. Uśmiechnął się…., dla niego takie akcje to nie pierwszyzna. Dwa karpie w worku to najlepsza rekompensata nocnych wypadów z łóżka w zimną jesienną noc. Trofea poszły na matę i mamy kolejne dwa miśki do galerii foto. Po małych uciążliwościach zafundowanych naszym ulubieńcom dla osiągnięcie przez nas radości z holowania rybki, nadeszła pora by odwdzięczyć się tym samym i zwrócić im upragnioną wolność.
Sobota okazała się dniem zmian pogodowych co znalazło odzwierciedlenie w aktywności karpi w łowisku i spadkiem brań do zera. Pomimo wszystko oprócz połowów na zasiadce mamy też obowiązki, podział jest prosty każdy pracuje, kto tego nie robi ten nie je… Zgodnie z tą zasadą wszyscy z uśmiechem na twarzy przystąpiliśmy do przygotowywania obiadku.
Posileni znów prowadziliśmy pogawędki przy kawce i browarkach licząc, że pomimo zmiany pogody rybki zechcą podnieść nasze zestawy i zafundować nam chwile radości. Niestety cały wieczór włącznie z nocą okazał się oazą ciszy i spokoju w rejonie naszych miejscówek. Karpie Marka zeszłej nocy były ostatnimi, które żerowały na naszej plaży. Niedziela przywitała nas promieniami słońca.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Bilans zasiadki to 8 sztuk na macie i trzy pojedynki wygrane przez ryby. We wszystkich aspektach było to udane spotkanie. Cudowna pogoda pozwoliła nam podziwiać piękno tego urokliwego miejsca potęgując czerpanie korzyści wynikających z pobytu na łonie natury, a powiązany z tym klimat spotkania rekompensował nam dłuższe przerwy w oczekiwaniu na brania. Marzeniem byłoby zatrzymać to wszystko jak najdłużej, opóźnić nadejście zimy. Zdjęcia uwieczniają nam tylko chwilę z wieczności, zatrzymują nam czas na ułamki sekund przelewając to wszystko na papier w albumie i pozwalają powrócić do tamtych chwil. Zamiast oglądać zdjęcia wolimy być uczestnikami takich wydarzeń bez względu na porę roku realizując w nich naszą wędkarską pasję. Nasza polska złota jesień ma swoje uroki i nie wyobrażam sobie by ten czas spędzić w domu przed telewizorem. Niektórzy nasi znajomi już dawno zakończyli sezon odkładając wędki do szafy nie wiedząc ile tracą. Dla wszystkich upartych i zdeterminowanych nadchodzi czas wędkarskich niespodzianek. Rybki i pogoda zawsze mogą nas pozytywnie zaskoczyć. My zamierzamy wykorzystać tę szansę do końca. Na koniec października kolejna zasiadka , bo kto siedzi w domu ten nie łowi…
Gniewosław Bosiacki
Tak samo……….
Tak samo……….Generalnie, z uwagi, iż znów minął prawie rok od ostatniej publikacji powinienem zacząć od przeprosin i wytłumaczenia tego stanu rzeczy. PRZEPRASZAM, bo wiem, że...
Co się stało z Moim Sensem ???
Co się stało z Moim Sensem ???Generalnie, aż wstyd się przyznać, ale jakoś w tym komercyjnym pędzie zapomniałem, iż ciąży nade mną coraz trudniej wypełniany obowiązek bycia sobą....
PIK……………
PIK……………Gdy byłem taki piękny i młody jak Wy, nad wodę jeździło się wyłącznie z miłości do wędkarstwa i kontaktu z rybą. Nie było takiej masy sprzętu, nie było czym się cieszyć...
Ocalić od zapomnienia………
Ocalić od zapomnienia………Wiosna tego roku nas lekko oszukała, co nie zmienia faktu, iż pognała wielu z nas nad wodę byśmy w końcu zrealizowali nasze zamrożone marzenia. Co z nimi...
Moje Miejsce – Mariusz Toruński
Moje Miejsce – Mariusz Toruńskiestem jak zakurzony człowiek w małym zakurzonym namiocie, pomyślałem kiedyś o sobie. Czasu na przemyślenia miałem aż nadto. Zaczęło się w nocy...
Przewrotny „Czynnik Szczęścia”
Przewrotny „Czynnik Szczęścia”Kiedyś to było niedopuszczalne. Wspaniała zasiadka, która zakończyła swój żywot wyłącznie na portalu komercyjnym. Można by pomyśleć, że nic...
Kadr z Sensownego Filmu
Kadr z Sensownego FilmuZnów piszę do was w Sensownym Kąciku i znów wracam myślami do czasów kiedy nie do pomyślenia było , że jakiś gość z księżyca o teoriach zakrawających na...