Życie rzeką pisane
Często zadajemy sobie pytanie czy poszliśmy dobrą drogą. Tego typu pytania zawsze pojawiają się w życiu człowieka i mimo wielu prób poukładania w sobie wszystkich dylematów będą wracać.
Gdy zmieniłem miejsce zamieszkania długo zastanawiałem się nad tym co straciłem. Cały mój pobyt za granicą, pogoń za czymś co niedoścignione powodował same frustracje. Frustracje które powoli zmieniały moje postrzeganie świata i tego co dla mnie było takie ważne. WĘDKARSTWA
Przechodzimy w życiu pewien etap , w którym nie do końca wiemy czego pragniemy lub też czego tak na prawdę oczekujemy od siebie.
Myślimy , że tak łatwo jest oderwać się od przyjaciół rodziny i tego co nam daje najwięcej radości – naszego pięknego hobby.
Chyba tak naprawdę odtrącamy samego siebie wraz ze swoimi ideałami by łatwiej było nam z naszym nowym obliczem które powstało na potrzebę chwili.
Co zrobić gdy okazuje się , że chwila będzie trwać wiecznie? Że los wytoczył nam nową ścieżkę w której nie ma już miejsca na to wszystko co kreowało wizerunek młodego człowieka?
Ostatnia rzeczą i największym błędem było by zrezygnować ze swojego hobby u kresu czego byłem.
Niemoc kontynuowania swoich młodzieńczych fantazji całkowicie mnie od wędkarstwa odsunął. Jednak przyszedł czas by i to w sobie poskładać , by zrozumieć jak łatwo można pogodzić to co się bezpowrotnie straciło z tym co da radość w pełnym wymiarze. Z przykrością stwierdzam , że jestem zmuszony odsunąć na dalszy plan karpiowe zasiadki w wymiarze jaki by mnie zadowalał.
Nie chcę stać się wyłącznym użytkownikiem okolicznych miernych komercji które powodują , że maleje w nas radość z własnych dokonań. Nie chcę stracić możliwość obcowania z przyroda tylko dla tego , że ważniejsze są dla mnie dokonania które dają tylko złudną radość , gdy prężymy się do zdjęcia ryby wyjętej z miejsca gdzie dokonuje tego absolutnie każdy.
Poprzez swoją niemoc wędkarską i w obronie przed spojrzeniem prawdzie w oczy zacząłem odsuwać się podświadomie od mojego przyjaciela na którego zawsze mogłem liczyć , który był dla mnie wsparciem w najtrudniejszych chwilach i tak naprawdę połączyło nas właśnie wędkarstwo gdy jako dzieciak przesiadywałem z nim nad wodą. Temat rzeka…
To rzeka staje się dla mnie moją kolejną wędkarską ostoją i mam wielką nadzieję , iż mimo chronicznego braku wolnego czasu poznam ją na tyle by sukces do którego zmierzam nie okazał się dziełem przypadku.
Ciężkie jest rzeczne łowienie gdy nie ma się żadnego doświadczenia w tej materii i próbuje się samemu okiełznać wielką wodę która czasami przeraża ale ma wielki potencjał który powoduje , że życie nabiera koloru jakiego mi w życiu ostatnio brakowało. Powoli , sukcesywnie poznawałem nowe gatunki ryb których dotąd nie trzymałem w ręku nie wspominając o kontakcie z nimi na wędce.
Poznałem „Pana Klenia” który dal mi nieźle do myślenia w połowie sezonu. Wiele dni biczowania wody spinningiem z myślą złowienia zupełnie innego gatunku doprowadziło mnie prawie do ponownej rezygnacji z marzenia o czynnym wędkarstwie.
Co takiego robię nie tak? Po prostu próbowałem złowić rybę, która owszem dawała oznaki żerowania , lecz była nie tym czym myślałem . Myślałem , że to boleń.Bolenie okazały się kleniami które bardzo chimerycznie nie gustowały w tym co im serwowałem i nawet przypadkiem nie dawały sie na nic skusić.Po niezbyt udanym lecie, przyszedł czas na Jesień. Próbując naprawić rzutem na taśmę niezbyt udany sezon ustawiam się na …”Rzecznego Pana Dorsza”.Sztuka ta, o dziwo udaje całkiem dobrze i na rozkładzie pojawia się nowy gatunek rybki, która cieszy mnie niezmiernie.Swą radość oznajmiam przyjacielowi , z którym mam głównie już tylko kontakt telefoniczny lecz najważniejsze jest to , że cały czas możemy na siebie liczyć.Sezon się skończył …
Zimą powstają pytania co można by zmienić w przyszłym sezonie? Jedyna właściwa odpowiedź jaka nasuwa się na usta jest banalnie prosta.
WZIĄŚĆ SIĘ DO ROBOTY…………….
Początek sezonu niestety sie opóźnia a na dodatek strasznie wysoka woda uniemożliwia jego otwarcie. Pozostaje tylko czekać.
Ile można czekać?
Ile można trwać w tej wiosennej wegetacji czekając na nową odsłonę swojego „Sensu Życia”. Trzeba ruszyć w końcu na wędkarski front ale jak łowić? ………….. na polu. To mija się z celem – pozostaje czekanie.
Zostaje internetowa obserwacja stanu rzeki. Z dnia na dzień wody przybywa, ale przychodzi ten czas, w którym w końcu pojawia się spadek wody. Nie jest on gwałtowny ale rokuje nadzieję , że wkrótce będzie można dostać się do ryb które przejawiają aktywność żerową jeszcze bardzo daleko. W międzyczasie pierwsza nieudana próba- ryby są wciąż daleko. Jedyne co spotykam na drodze to dzika zwierzyna. Dzik , sarny , zające, bażanty .piękne widoki, szkoda tylko, że nie udaje się uchwycić zwierzątek migaweczką – woda cały czas strasznie wysoka.
Przychodzi czas na kolejną próbę. Woda już spadła na tyle by móc dorzucić do obserwowanych miejsc w których przy wysokim stanie zauważyłem kilka potężnych wyjść ryby w pogoni za drobnicą. Powstaje pytanie – czy wraz ze spadkiem wody te ryby tam pozostały?
Kilka pierwszych rzutów ewidentnie w miejsce które już poznałem wielokrotnie obserwując wysoką wodę.
– Cisza. Kilka następnych i jeden gdzieś na skraj płoszą coś co najpierw uderza w drobnicę a później zwrotem – jezuuuuuuuuu
To tańczy na mojej wędce.
Uderzenie prawie wyrywa z ręki wędzisko. Jazgot kołowrotka rozbrzmiewa tak donośnie , że zaczynam mieć obawy czy czasem nie skończy się to jakąś awarią sprzętu uniemożliwiającą dalszy hol.
Powracają wspomnienia z wędkarskich wypraw, gdy w trudnych warunkach po dziesiątkach nocy oczekiwania na branie miałem kilka sekund na opanowanie strachu i wyprowadzenie ryb z zaczepów.
Ryba walczy ze mną i z nurtem.
Choć pewnie tylko mi się tak wydaje, bo zapewne nurt jest jej sprzymierzeńcem i pomaga jej walczyć o przetrwanie. Słabnie – czuję szansę na powodzenie tego holu.
Wszystko rozgrywa się w bramce miedzy jeszcze zatopionymi chaszczami. Nie obawiam się , że ryba spadnie. Wiem , że wreszcie nabrałem pewności , że to jest wykonalne – że moje hobby nie umarło we mnie tylko ja lekko zwątpiłem………
Gdy odpływał przypomniałem sobie fragment jednego z tekstów utworu mojego przyjaciela który zanuciłem w geście ZWYCIĘSTWA …………………………Błądzić ludzka rzecz – BYLE NIE ZAWRACAĆ.
Wracający do krainy „Sensu Zycia” – Kamil Oracz
Dobro Klasztorne – Prawie Tak Samo
Dobro Klasztorne - Prawie Tak Samo Prawie tak samo ???? To kontynuacja wątków myślowych, które baczni obserwatorzy moich poczynań mogli śledzić w przeszłości, która w...
Oszukać Przeznaczenie VOL2- Marcin Traczyk
Oszukać Przeznaczenie VOL2 - Marcin Traczyk Dochodziła północ. Ta noc choć nie wyróżniała się niczym szczególnym od poprzednich zostanie ze mną na całe życie.Zmęczony całym dniem...
#PCM2022 – Sensownym Okiem
#PCM2022 - Sensownym Okiem Często nadużywamy stwierdzenia "To będziemy pamiętać do końca życia", ale w tym przypadku to jest stwierdzenie jak najbardziej podstawne.Przyjaźń Pasja...
Oszukać Przeznaczenie VOL1- Marcin Traczyk
Oszukać Przeznaczenie VOL1 - Marcin Traczyk Jeśli miałbym użyć słowa, które zastąpiłoby tysiąc innych, na myśl przychodzi mi tylko jeden wyraz Marzenie. Dzika i...
Dobre Dobro – łowiskowe „przypadki”
Dobre Dobro - łowiskowe przypadki Ostatnie lata w dużej części z wstyd się przyznać małej ilości wyjazdów spędziłem na wspaniałej wodzie jaką jest Łowisko Dobro Klasztorne. Co...
Moja Podróż do Przeszłości
Moja Podróż do PrzeszłościDroga, którą właśnie teraz jadę, miała dla mnie bardzo sentymentalny wymiar, podobnie zresztą jak i cel wyjazdu. Zawsze w porach zimowych, rysuję w...
„Jebaniec w Koronie”
„Jebaniec w Koronie”Jako miłośnik filmów katastroficznych, który nie opuścił chyba żadnej produkcji, którą wypuściła światowa kinematografia, trudno mi się w tej sytuacji...