Żywot wędkarza poczciwego
Wędkarstwo – hobby które stało się moim najważniejszym zajęciem gdy tylko przyjdzie chwila wolnego od pracy czy obowiązków rodzinnych. Gdzieś po drodze przewija się muzyka , która stanowi bardziej tło do mojego życia niż coś co może się wysunąć na czoło moich spraw ważnych. Ostatni pobyt nad wodą utwierdził mnie w przekonaniu , że potrafię się temu bezgranicznie oddać.
Karpie które ostatnio nadają ton mojemu wędkarskiemu życiu zaprzątają mi głowę aż za bardzo, stając się powodem do frustracji i próbą rozbicia głową muru. Czas, miejsce , pieniądze i czas…., który gdzieś ucieka nam wszystkim przez palce, dając plon w postaci czegoś co minęło i niestety nie wróci.
Przyjaciel chce pojechać na ryby.
Karpiowanie które było dla niego tak ważne ostatnimi laty z przyczyn różnych zostało odstawione na dalszy plan. Ile razy odmawiałem mu jakiegokolwiek wyjazdu wstyd przyznać, ale tym razem to ja najbardziej chciałem znów z nim usiąść w ramach terapi – wędkarskiej oczywiście.
Kilka miesięcy temu mając w planach właśnie takie wyjazdy kupiłem wspaniałego , delikatnego „Pickera” który cały sezon czekał w kącie pokoju na swój dzień. Przegrywał zawsze z „karpiami” z chęcią robienia rzeczy wielkich sam będąc stworzony do dawania przyjemności dzięki swym finezyjnym walorom…
Trzymając go w dłoni zawsze zastanawiałem się czy można wymarzyć sobie cos bardziej finezyjnego w swojej smukłości i metodzie która swym drganiem pobudza w nas instynkty myśliwego.
Zapomniałem chyba jak potrafię się przy tym odizolować w skupieniu czekając na tą chwilę.
Gdy wiele lat temu wędkarstwo gruntowe stało się bardzo popularne większe ryby odeszły za naszym niemałym wkłądem od brzegu.
Wędkarze starszej daty wręcz dyskryminowali nas nad wodą , że przez nas ryby stoją na środku a już w skrajnych teoriach doszło do wniosków , że karpie duszą się tymi zwłaszcza proteinami które im serwujemy.
Na gliniance w środku miasta, którą wielu zna z moich opowieści w rekacji obronnej na te herezje zjadłem kiedyś ok pół kg kulek firmy TB głosząc wspaniałą nowinę o mim rychłym odejściu które jak widać nie nastąpiło.Teraz te kulki stają się podstawą każdej mojej zanęty – i co najgorsze ja cały czas żyję.
Jak wcześniej trąciłem – ŚRODEK WODY.
Opinie o rybach na tym akwenie przypomniały mi o starych dziejach.
„Panie tutaj już karasi nie ma……..”
Jest, wiedziałem , że stoją razem z karpiami w zanęcie. Wiedziałem, że większość tych brań nie do zacięcia i spinek to efekt brania Carassius Gibelin.
Dziwnie zasiada się na wodzie potencjalnie karpiowej za karasiem. Dziwnie obserwuje się spławy dużych karpi bez tej adrenaliny oczekiwania na wspaniały dźwięk sygnalizatora.
Jednak jest coś co powoduje , że nie jest żal tego co takie oczywiste i w przypadku tego łowiska dość osiągalne by nie powiedzieć łatwe. Jest coś co nazywa się wyzwaniem co dodatkowo potęguje już chyba późna pora na eksperymenty w miejscach niekoniecznie wcześniej odwiedzanych. Marker na wodę – zanęta w łowisko i czas oczekiwania na wędkarskie spełnienie.
Sezon powoli zbliża się ku końcowi. Był wspaniały pod wieloma względami.Kilka niesamowitych wręcz zasiadek , kilka spotkań o rożnej randze i wiele projektów które na stałe zagoszczą w moim kalendarzu imprez na wiele lat.Spotkania z przyjaciółmi , utworzenie bardzo optymalnych hierarchii rzeczy ważnych i co najważniejsze pogodzenie tego wszystkiego z wyobrażeniami rodziny o tym, by człowiek nie stał się PANEM TATĄ w domu……Czas oczekiwania na branie.
Z mojego doświadczenia wiele mówi o tym czego możemy oczekiwać na łowisku. Gdy brania następują natychmiastowo sznase na duże ryby w przypadku ryb żerujących w bardzo dużych stadach znacznie maleją. W przypadku tej błogiej ciszy która trwała wiedzielismy, że nie wrzuciliśmy się w stado czegoś czego nie chcemy gościć na brzegu. Im dłużej ta chwila się utrzymuje tym większą mam wiarę w to, że stołówkę odwiedzą Ci którym stół suto zastawiliśmy.
W tle naszych działań spławy karpi w trzcinowisku……. Kamil w pewnym momencie wręcz ze śmiechem stwierdza, że długo nie wytrzymam. Z premedytacją jednak wziąłem wyłącznie tego delikatnego Pickera – gdyż mimo jasne sprecyzowanych planów nie ręczę za swoją silną wolę w tym aspekcie .Kołysająca się szczytówka Pickera kilkukrotnie ukołysała mnie do snu. Przypominają się chwile nad wodą, na której można było po takim urwaniu filmu obudzić się z samymi podpórkami, a wędka już była w posiadaniu innego wędkarza i zawsze gdy przysnę, budzę się z uczuciem takiego niepokoju…
Ugięcie wędki było takie jak tego pragnąłem. Pełne i wyglądające jak zderzenie ze ścianą…..
Dystans na którym rozgrywała się walka pozwolił dokładnie ocenić parametry wędziska i stwierdzić , że wędkarskie spełnienie nadeszło. Kilka odjazdów pod brzegiem i w podbieraku ląduje pierwszy „Carassius gibelin” .Spełnienie taktyki ….Ponad kilogramowy okaz….. SĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄA
– pogratulowaliśmy sobie na brzegu.Wiedzieliśmy , że nie będzie łatwo – w końcu nie bez powodu gospodarz wody podjął decyzję o zarybieniu zbiornika karasiem o które ciężko ale czy ich brak jest przyczyną?
Za wcześnie stwierdzić ale od tej chwili siedziało się wybornie. Upływały minuty i godziny co oznajmiał sygnał z zegarka Kamila . PIK – PIK – PIK a w międzyczasie co????
Spławy na wyciągnięcie ręki , choć może oddalone o kilkadziesiąt metrów przez 2 miejscówki które stały się w międzyczasie wolne. Nie wytrzymałem……
Kamil łowił jednym feederkiem . WYWIEŹMY TAM ZESTAW…..
Z uśmiechem przyjął moją propozycję i stwierdził, że obawiał się , iż w pewnej chwili po prostu pójdę tam z tym pickerem .
„Jestem tego pewny,w głębi duszy o tym wiem…. „ W duszy zagrała melodia która zwiastowała jedno co powodzeniem się zowie. Wyszło słońce , zrobiło się wybornie.
PIK na sygnalizatorze , zacięcie i już jesteśmy na środku wody. Ryba idzie dziwnie – jest ….mała???
Hehehhe – nie jest mała , jest po prostu nam dana 😉
Czyżby moja zmysłowa kombinacja kukurydzy miodowej była aż takim afrodyzjakiem? Czyżby ten sznurek żółtych koralików był pułapką na którą w taki szybkim czasie zostanie złowionych kilka tych srebrno-złotych ryb? Hmmmmmm
Wracamy na środek do mojej wędki. Precyzyjny rzut i troszkę aktywniejsza praca zestawem – podciąganie delikatnie zestawu przyniosło skutek po kilku rzutach.
Kamila Fedder bezczynnie leżał na podpórkach ok. godziny. Jednym Pikiem postawił mnie na nogi i jako że byłem bliżej zaciąłem.
JEST !!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bardzo silne ugięcie mogło być zwiastunem jednego.
Niestety już na wodzie nastąpiło kolejne silne uderzenie które Kamil ocenił , że przebiegało po trzcinach i z charakterystycznym zgrzytem przetarła się żyłka co potwierdziły jej oględziny.
Szkoda ale najważniejsze jest to, że następna taktyka się sprawdziła.
Pozostał mi niedosyt ale byliśmy pewni , że będziemy jeszcze mieli dziś szanse na spotkanie z karpiem na tym delikatnym zestawie co nastąpiło.
Przesunięty zestaw w jak najbardziej bezpieczne miejsce , branie i jednym ruchem jesteśmy na środku wody. Tym razem popłynąłem w taki sposób by się nie zbliżać do ryby i udało się ją odciągnąć.
Poezja holu…. niestety ugięcie wędki nie oddaje tego co działo się gdy skróciliśmy dystans do ryby – ale tego nam nikt nie odbierze……
Wspaniałe są te chwile z wędką w ręku, gdy nie potrafimy określić nawet ile czasu minęło. Po połączeniu które zakończyłem ok. minuty przed braniem stwierdzamy , że minęło 35minut.
Płyń sobie sprawco naszych radości…..
Chyba inaczej nie potrafię. W tej chwili poczułem spełnienie i tu nie chodziło o tego karpia. Po prostu wzięliśmy z wody co mogliśmy. Taktyka i obserwacja wody może i czasami banalnej ale świadomie wybranej bo chyba na siłę nie jeździmy na łowiska i zawsze jakiś powód takich wyjazdów istnieje więc trzeba się tym po prostu bawić, nie pozwalając się zapędzić do narożnika, gdzie nasze hobby przegra walkę z tym co jest bezwzględnie nadrzędną wartością w oczach innych a niestety wielu „karpiarzy” nie uznaje wędkarzy „innych” nacji.
Co by na to powiedział Carassius gibelin…… Może zaśpiewa ze mną ” Na zielonym tle , mego życia sens……” Dziękuję przyjacielu za tą przygodę nad wodą.
Dobro Klasztorne – Prawie Tak Samo
Dobro Klasztorne - Prawie Tak Samo Prawie tak samo ???? To kontynuacja wątków myślowych, które baczni obserwatorzy moich poczynań mogli śledzić w przeszłości, która w...
Oszukać Przeznaczenie VOL2- Marcin Traczyk
Oszukać Przeznaczenie VOL2 - Marcin Traczyk Dochodziła północ. Ta noc choć nie wyróżniała się niczym szczególnym od poprzednich zostanie ze mną na całe życie.Zmęczony całym dniem...
#PCM2022 – Sensownym Okiem
#PCM2022 - Sensownym Okiem Często nadużywamy stwierdzenia "To będziemy pamiętać do końca życia", ale w tym przypadku to jest stwierdzenie jak najbardziej podstawne.Przyjaźń Pasja...
Oszukać Przeznaczenie VOL1- Marcin Traczyk
Oszukać Przeznaczenie VOL1 - Marcin Traczyk Jeśli miałbym użyć słowa, które zastąpiłoby tysiąc innych, na myśl przychodzi mi tylko jeden wyraz Marzenie. Dzika i...
Dobre Dobro – łowiskowe „przypadki”
Dobre Dobro - łowiskowe przypadki Ostatnie lata w dużej części z wstyd się przyznać małej ilości wyjazdów spędziłem na wspaniałej wodzie jaką jest Łowisko Dobro Klasztorne. Co...
Moja Podróż do Przeszłości
Moja Podróż do PrzeszłościDroga, którą właśnie teraz jadę, miała dla mnie bardzo sentymentalny wymiar, podobnie zresztą jak i cel wyjazdu. Zawsze w porach zimowych, rysuję w...
„Jebaniec w Koronie”
„Jebaniec w Koronie”Jako miłośnik filmów katastroficznych, który nie opuścił chyba żadnej produkcji, którą wypuściła światowa kinematografia, trudno mi się w tej sytuacji...