Przewrotny „Czynnik Szczęścia”
Kiedyś to było niedopuszczalne. Wspaniała zasiadka, która zakończyła swój żywot wyłącznie na portalu komercyjnym. Można by pomyśleć, że nic dziwnego, w końcu komercyjna odsłona szanownego pana redaktora to jakoś nie kryty temat. Życia troszkę brakuje by to wszystko pogodzić. Może wcale nie musi tak być ???. Może podświadoma potrzeba – siostra stwierdzenia MUSZĘ to tylko nasz chory, przesiąknięty przerostem formy nad treścią wymysł ???
Co zrobić? – każdy z nas którzy polizali smak komercyjnej odsłony naszego hobby poddany zostaje próbie, która odciska piętno na jego pasji. Jednak to od nas zależy, czy się w tym odnajdziemy na tyle szybko by część swojego starego JA zachować. Dobrze, że chociaż uwieczniane kadry wielu fascynacji nie przeszły ewolucji czasu i przypominają mi początki mojej przygody, gdy zacząłem zdobić migawką kleksy na wirtualnym papierze. Kleksy zwane słowami……. Zasiadka, tylko na marginesie – odbywała się w czasie trwania jednego z projektów, któremu oddałem kilka lat swojego życia, by finalnie stać się osobą postrzeganą przez niektórych jak kogoś kto się ODWRÓCIŁ !!!!
Oj malutko , bardzo malutko w takich ludziach wiary w drugiego człowieka – może mają coś na sumieniu by tak sądzić ???? – e tam nie ważne.
Wracają wspomnienia – znów jestem. Może nie w tym miejscu gdzie chciałem, bo ponad „łowne miejsca” ukochałem sobie takie które pozwalają mi się zrealizować mentalnie. Jednak jak to mówią – jak się nie ma co się lubi, to można szczęście poudawać, więc i ja tak czynię. Odkrywam, iż mam przed sobą jedyny krzak na całej wodzie. Podobno ryby spod niego nie biorą, gdyż dostały już za wiele razy tam łomot. Nie mogę się oprzeć, jedna wędeczka na pewno wyląduje kilka metrów przed tym obumarłym zaczepem, pełniącym na wodzie rolę markera grodzącego będącego odniesieniem do tego gdzie ze stanowisk płynąć.
Rozpoczynam mój kochany rytuał, który w tym sezonie ulegnie zmianie, ubożejąc o jeden z jego kluczowych elementów.
Piwko, fajeczka, pompowanie pontonu – mieszanka wszystkiego co popadnie – oczywiście bezwzględnie przemyślana pod względem proporcji ( buehehehehehehehe ) fajeczka – wędeczki na poda i na wodę.
Fajeczka i sen
pipipipipipipipipi – poranek i odjazd z miejscówki nieopodal obozowiska.
Lubię takie sytuacje i zawsze wykorzystuję bliskość brzegu oraz zarośnięte miejsca gdy jestem sam na promieniu 50m. Gdybym stał na przeciwległym brzegu gdzie bym „powiózł” zestaw??? – Właśnie w takie miejsce.
„Rola aż miło” – po drodze napływam na skoszone grążele – szybko nawijam „strzałówkę” na kołowrotek i rozkoszuję się pracą 10 stopowej kosiarki, która miała być w opinii „testera testującego jej pokrowiec„, delikatnym kijkiem – uśmiecham się pod nosem, wprowadzając bardzo siłowo do podbieraka pierwszą „nastkę”.
Tutaj odzywa się dusza Komercyjnego Gracza – SĄ !!!!!! – będzie materiał 🙂 – by znowu jakiś głąb nie podważył piękna materiału pisząc, iż jak się nie połowiło, to się robi zdjęcie kwiatków. NIE BYŁO KWIATKÓW 🙁 , grzybów już też.
Ale były piękne kuleczki. KRYPTOREKLAMA??? – nieeeeeeeeeeeee – Sensownie oznajmiam, iż nie wstydzę się tego na co łowię – bo ktoś podczas tej zasiadki dyskretnie zapytał o to mojego kompana, czy naprawdę tego używam, czy tak tylko do zdjęć?
Za mało dyskretnie , bo słyszałem – upssssss
Rok temu jak złowiłem piękną rybę gdzieś w kuluarach padło stwierdzenie, iż przyfarciłem. Po co te teorie w kuluarach? – ja to wiem, i co gorsze jak bozia mi da pożyć jeszcze deczko czasu, to „przyfarcę” jeszcze niejednokrotnie.
W drugiej dobie miał dojechać do mnie Kamilek. Przygotowywałem mu miejscówkę obok, gdyż zaplanowałem, iż będę wywoził 2 zestawy w jeden punkt. Wybitnie muliste dno. Chyba jedno z bardziej zamulonych na jakich miałem okazję łowić, jakoś wyzwoliło we mnie analizę tego co najlepsze i doszedłem do wniosku ( JUŻ ROK TEMU :P) , iż dobre miejsce to takie miejsce gdzie są brania – heheheheheh.
No dobra – dobre miejsce to miejsce przygotowane. Dużo grubo i wybitnie punktowo – stawiając 2 zestawy praktycznie na sobie by kogoś braniem obdarować.
Bardzo fajnie sprawdza się ten model na bardzo przyjacielskich zasiadkach, gdzie nie musimy żonglować odczuciami gdy nasz współtowarzysz wyciąga nam potwora spod nosa. Poza tym czynnikiem „natury ludzkiej” w przypadku braku powodzenia zakładanego konceptu, mamy jeszcze wędki które mogą zapracować. Tym razem ta miejscówka pracowała bardzo regularnie. Może nie z dużą częstotliwością, ale element FARTA zaskoczył nawet moją szanowną „przeignoracyjność”
Niesamowite są te chwile nad wodą gdy opada ciśnienie na rybę. Gdy zdajemy sobie sprawę, że miejscówka odpaliła i może być tylko lepiej. Wyostrzają się wtedy zmysły a i monotonne oczekiwanie w takiej pozytywnej aurze, staje się jakby mniej uciążliwe.
Dociera Kamilek – jego zestawy wędrują do wody i bardzo szybko następuje branie z zanęconego miejsca. Mamy przed sobą jeszcze dwie doby, będzie wesoło. Jestem wręcz przekonany o cyklicznym podbijaniu rekordów życiowch przyjaciela. Rzadko mamy okazję wędkować razem, zdecydowanie za rzadko. Wspominamy kilka wspólnych wyjazdów. Razem uczyliśmy się karpiowego rzemiosła, on innowacyjny – ja zawsze na „farcie”. Tylko jeden raz utarł mi nosa, gdy położone naprzemiennie zestawy aż zagrały jednocześnie, by na czwartej wędce „odjechało”. Pamiętasz ???? Obeszliśmy dookoła całe jeziorko. Przekładaliśmy wędkę nad dwoma krzakami głogu, które nie pozwalały się pokonać linia brzegową.
Umknął mi finał – nie pamiętam jak go podebraliśmy, ale pamiętam, że z wędkarską zazdrością patrzyłem, jak mieni się w blasku zachodzącego nad blokami słońca. Później były wspólne wyjazdy mniej lub bardziej obfite w okazy, ale zawsze gdzieś to właśnie ja, w naszej NAPRZEMIENNOŚCI miałem to szczęście kłaść większe okazy na macie.
Pamiętasz ???? strzelały w moje na przemian położone wędki jak opętane, nawet gdy stawiałem Cię w lepszych miejscach.
Tym razem miało być inaczej. Bynajmniej ja tego tak bardzo chciałem. Aż mnie trzęsło z radości jak nie wiem jakim cudem od dwóch dni jeździły wyłącznie Twoje wędki. Nawet nie musieliśmy łowić na przemian. Jedna ryba , druga , trzecia. każda jechała u Ciebie. Dlaczego one były hmmmm – niezadowalające mnie – a paradoksalnie powodujące w Tobie radość, jakiej dano nie widziałem.
Amurek , życiówka która miała być leszczem 🙂 i branie ze środka wody które utwierdziło mnie w przekonaniu, że nic nie może tego przerwać. Wszystkie zestawy uczciwie Ci wywoziłem, bo wiedziałem jak je położyć by trafić w miejsce gdzie była stołówka – NASZA STOŁÓWKA, dla nich.
Wieczorem przed ostatnim dniem w powietrzu pojawiło się coś co zawsze wróży zmiany. Generalnie od początku jakoś mnie nie ciągło do Twoich wędek. Może dla tego, że nie chciałem przerywać Ci tańca zwycięstwa. Ale chyba nieopatrznie znowu to się stało.
Patrzeliśmy jak swą czarną pierzyną nieboskłon otacza tą cudną krainę. Kap kap kap….. Pierwsze krople deszczu przypominają o tym, iż lubią zatańczyć na matowym blanku niczym baletnica na scenie w półmroku. Spędziwszy tysiące godzin nad wodą, dochodzimy do stanu, iż pewne rzeczy dzieją się nie do końca tak byśmy sobie to mogli wytłumaczyć.
Kamilku, wstałem godzinę przed tym braniem, usiadłem na sflaczałym pontonie i chciałem go napompować. Wiedziałem, że nie ma opcji bym na nim wypłynął w nocy ale cholernie mi się nie chciało przerywać tej błogiej ciszy.
Byłem bardzo zawiedziony, że łowiliśmy tak małe ryby. Że od czasu kiedy wywieźliśmy Twoje kije, zamiast rozkręcać łowisko ku lepszemu, rozsypaliśmy się za drobno by coś ugrać. Liczyłem, że w tym chaosie który wywołaliśmy we wodzie coś się trafi.
Paradoks – ty po brania a ja po okazy , jak to pogodzić ???
Gdy położyłem się na łóżku nawet nie zasnąłem. Tak jakbym czekał – w końcu miałem koło siebie swój talizman. Ciebie 🙂
Pik i rolaaaaaaaaaa. Drugi raz w życiu bałem się podnieść wędki. Pojechało mi z tego miejsca gdzie rzucaliśmy zestawy na kupę.
Dokładnie tak samo jak rok temu. Podniosłem kij i nawet nie puściłem wolnego biegu tylko przytrzymałem szpulę, by ryba poczuła kontakt z oporem, by się zawahała. Później ruch korbką i dość szybko złapany kontakt z ………….. parowozem.
Bardzo spokojny hol. Stałeś koło mnie – widziałeś. Ona nawet raz nie zabrała mi żyłki ze szpuli. Majestatycznie uderzyła tylko 3 razy o dno około 10 metrów przed linia brzegową. Wyszła z wody i …… położyła się w całej okazałości na powierzchni.
Weszła jak baranek, jak w książce, jak we śnie. Wiedziałem, że jest potężna.
Powiedziałeś wtedy – zasłużyłeś ……
Czy ja wiem 🙁 ?
Przez kilka dni robiłem wszystko byś łowił sam. Było to o tyle ułatwione, że brania były tylko na Twoje kije. Jeden był u mnie ….. Dlaczego akurat ten ????
Nie czaję tego, ale dzięki tym akcjom zrozumiałem jedno. Nie można oszukać przeznaczenia. Podział braniami to wspaniały model wędkowania. Gdy stajemy razem na jednym miejscu z osobą która zasługuje na to by z nią się tym wszystkim podzielić. Czasami nie ma ze sobą tyle co my, czasami jest może troszkę przypadkowym kompanem, ale z jakiś powodów właśnie z nim jesteśmy. Czy nie lepiej jest dawać niż brać???. Gdy kolega odniesie sukces, a czujemy, że to w jakimś stopniu dzięki nam, to czy nie jest to również nasz sukces ????.
Pamiętam gdy w dniu mojego ślubu stanąłeś w kolejce z życzeniami, i szepnąłeś mi do ucha 11,200 – Pobiłeś wtedy mój rekord osiedlowego łowiska, w dniu mojego ślubu, a dla mnie to był najlepszy prezent tej nocy.
Może mam karpiowego świra, ale dałeś mi nadzieję, że jest tam po co stawać….
Zasiądziemy jeszcze nie raz nad wodą i może nie raz będziesz jeszcze „musiał” mi podbierać moje PB – masz wprawę 😛
Przewrotny ten nasz „Czynnik Szczęścia” – to taka statystyka, a tak czasami łatwo jej ulegamy, dopuszczając do sytuacji spornych.
Oby nas to nigdy nie dotknęło 😉
STO LAT PRZYJACIELU 😉 – w prezencie termin kolejnej zasiadki ustaliłem bez Twojej wiedzy :P, nie będziesz miał wyjścia – CZAS SIĘ ODKUĆ 😛 – tym razem wszystkie brania moje a Twoje TO JEDNO 🙂
Kamilkowi – franeek
Skazany na samotność II
Skazany na samotność IIWyjazd ten chodził mi po głowie od wielu lat. Początkowo był tylko westchnieniem rozżalonego dzieciaka któremu przybyło lat, a cały czas pamięta o tym co...
Dzikość w moim sercu
Dzikość w moim sercuMachina w swojej nowej odsłonie zaatakowała nasze trofea. Oczywiście pamiętajmy , że na tyle machina atakuje na ile jej na to pozwolimy co nie zmienia faktu ,...
Człowiek ofiarą ” Machiny”
Człowiek ofiarą MAchinyAdrian Błaszczyk ….twórca prologu do rozważań nad podstawnością stwierdzenia , że staliśmy się ofiarą „Machiny” zawarł w swojej rozprawie stwierdzenie....
Martynka Karpiarzom
Martynka-KarpiarzomW ubiegłym roku gdy wróciłem z imprezy szybko zasiadłem do napisana relacji na portal „Carppassion” . Jakoś nie znalazłem sił by wejść w głąb siebie próbując...
Ocalić od zapomnienia
Ocalić od zapomnieniaFaceci to takie małe dzieci. Dać im zabawki – ktoś by pomyślał, i pojadą na koniec świata, by zrealizować swoje pragnienia. Pragnienia o podbojach , o...
Za tych co na mrozie
Za tyc, co na mrozieDo napisania tego artykułu zainspirował mnie kilkugodzinny pobyt nad wodą w zimowej scenerii. Dotąd jedyne wędkarskie wspomnienie z zimowego obcowania z wędką...
Mój pokój Pasją wypełniony
Mój pokój Pasją wypełnionyMoże dziwić tytuł ,ale tak jest ,to właśnie moja domowa oaza w której się zamykam co jakiś czas ,by znowu przenieść się w czasie do tych wspaniałych...