Z pamiętnika pasjonata
Swoją przygodę z łowieniem metodą włosową oraz według zasady 'złów i wypuść 'zacząłem w maju 2009 r . Wtedy to pojechałem wraz z bratem oraz kuzynem nad pewną wodę – jak się później okazało dla mnie magiczne miejsce- ale o tym napisze trochę później. Do tego czasu łowiłem głownie w śródleśnych i polnych stawach w których urokliwym pięknie, byłem i nadal jestem zakochany. Łowiłem w nich głównie oliwkowo-zielone” czerwonookie ” prosiaczki”
„czyż liny nie są piękne”
Złowione ryby, które były wymiarowe często zabierałem do domu. Niestety wiele innych osób, które również wędkowały w tych wodach wyznawało zasadę 3 razy Z – złowić, zabić, zjeść- bez względu na wielkość ryby. Do tego dochodziły zastawiane siatki a populacja moich ukochanych linów była coraz mniejsza. Już właśnie wtedy zaczynałem dużo się zastanawiać nad wypuszczaniem wszystkich złowionych ryb. Ogromnym bodźcem dla mnie która skłoniła mnie podjęcia tej decyzji było obejrzenie w połowie lat 90 pierwszych filmów z serii „Go fishing” z Johnem Wilsonem. Bo to właśnie On w swoich filmach zaszczepił we mnie moją największą pasję jaką jest wędkowanie. W filmach tych po raz pierwszy zobaczyłem, że można łowić rybki i je wypuszczać, czerpiąc z tego przyjemność i zadowolenie, cieszyć się każdą chwilą spędzoną nad wodą i pięknem otaczającej jej przyrody, jej mieszkańców. Po wielu latach dojrzałem do decyzji o wypuszczaniu przez siebie wszystkich złowionych ryb i zacząłem je wypuszczać.
Było mi z tym wspaniale, moje serce się radowało a ja takiego siebie – zwracającego wolność rybom – zaakceptowałem. Dzisiaj już wiem, że to moje wędkowanie przerodziło się w wielką pasję, stało się moim sposobem na życie, a każda chwila spędzona nad wodą na łonie natury jest dla mnie bezcenna. Moja pasja jest głęboko związana z naturą – nie tylko z wodą ale również z lasem, niebem, wschodem i zachodem słońca. Wracając do maja roku 2009 jak już wcześniej wspomniałem wybrałem się z bratem i kuzynem nad niewielki ok. 1.5 h zbiornik w którym pływają karpie, amury, karasie, liny oraz szczupaki. Moje zasiadki ograniczają się na razie do tej wody, bo wiąże się to z finansami (brak stałego zatrudnienia).
Jednak wcale mi to nie przeszkadza w rozwijaniu swojej życiowej pasji, a same łowisko i miejsce w którym jest położone( na peryferiach małego miasteczka z dala od zgiełku) pozwala mi się cieszyć z każdego wypadu. Na początku łowiłem spławikówką, lecz obserwując „karpiarzy” pomyślałem, że również ja mogę spróbować tak łowić. Na dzień dzisiejszy żadna inna metoda którą łowiłem wcześniej nie sprawiała mi tak wielkiej przyjemności z łowienia i nie dostarczała mi tylu emocji (na którymi często nie mogłem zapanować). Nie zapomnę swojej pierwszej ryby złowionej metodą włosową na kuleczkę o smaku i zapachu kukurydzy w rozmiarze 16mm. Po zarzuceniu zestawu dosyć długo siedziałem na krześle i wpatrywałem się w „sołtysa”, a gonitwa myśli która mi towarzyszyła czy takie łapanie w ogóle ma sens wprawiało mnie w podenerwowanie i lekką irytację.
Aż w końcu mój „sołtys” delikatnie ale stanowczo uniósł się ku górze i stanął na krótką chwilę- moje serce zaczęło walić jak oszalałe a zmysły się wyostrzyły – Po kilku sekundach z mojej malutkiej szpulki zaczęła wysnuwać się żyłeczka-wolno ale stanowczo. Zeskoczyłem z krzesła na proste nogi złapałem za wędkę, dokręciłem hamulec i energicznie zaciąłem (tak tak dobrze Usłyszeliście – zaciąłem) Na początku zacinałem ryby podczas brania nie rozumiejąc istoty łowienia tą metodą jak i zasady działania zestawu samo zacinającego. Byłem pewny, że to karp ale po krótkiej chwili dosyć spokojnego holu moim oczom i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu okazało się ,że jest to karaś – wspaniały srebrnołuski karaś.
Naprowadziłem pewnie rybkę na podbierak a mój brat pewnym ruchem ja podebrali wody i wyciągnął na brzeg. UFFFFFFF!!!! Serce mało co mi nie wyskoczyło, trzęsły mi się ręce i nogi ale w tej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Po opadnięciu emocji brat zrobił kilka fotek karasiowi po czym trafił do wody. Pomyślałem wtedy sobie tak to jest to- właśnie tak wspaniałego łowienia, łowienia metodą włosową szukałem i znalazłem- (kiedyś dużo czytałem o łowieniu ta metoda ale nie odważyłem się wcześniej w ten sposób łowić, a w sumie nie miałem za bardzo gdzie). Na kolejnej zasiadce złowiłem swojego pierwszego karpia na kulkę- kukurydziana 16mm- a emocje towarzyszące mi podczas jego złowienia były jeszcze większe od poprzednich (gdy złowiłem karasia).
Później łowiłem kolejne ryby na kolejnych zasiadkach (były również amury) Cieszyłem się ze wszystkich kolejno złowionych rybek które ubóstwiam i darzę szacunkiem (tak, tak, to na początku liny a później karasie, karpie i amury sprawiły, że stałem się jeszcze bardziej wrażliwy na ich piękno jak i krzywdę).
Tak ogromnie się wtedy cieszyłem, że obudziłem na nowo swoją pasję, która zaczynała we mnie wygasać wraz z niepowodzeniami związanymi z łowieniem na swoich ukochanych stawach – przerażał mnie fakt, że nie dam rady ochronić moich linów przed kłusolami( nie zmienię ich sposobu myślenia o przyrodzie a tym bardziej ich postępowania, nie wpłynę na ich wrażliwość) i fakt w jak okrutny sposób obchodzą się ze złowionymi rybami jak i całym środowiskiem wodnym(syf, który po sobie pozostawiali i zbyt duża ingerencja w środowisko wodne) Dzisiaj Wam powiem, że gdy bym nie mógł łowić (na razie łowię i tak o wiele za mało niż bym chciał) karpi i amurów (moje serce raduje się z każdego innego przyłowu) obcować i doświadczać przyrody postępując zgodnie ze swoim kodeksem moralnym był bym ponownie nieszczęśliwym człowiekiem.
Mogę stanowczo o sobie powiedzieć, że jestem pasjonatem wędkowania.Kocham swoja pasję! Marzę o tym, aby spotkać się nad woda w przyszłości z osobami dla których wędkowanie nie ogranicza się tylko do łowienia i zabijania ryb, osobami dla których pasja wędkowania jest sensem jak i sposobem na życie. Wędka i zestaw pierwszy raz w życiu zarzucony z kulką proteinową na włosie.
Łukasz Preisner
Witaj w Machinie
Witaj w Machinie W maszynie ? Ktoś zapyta, o co chodzi z tym tytułem. Postaram się krótko wyjaśnić owy tytuł jak i przelać na elektroniczny papier kilka przemyśleń związanych z...
Skazany na samotność II
Skazany na samotność IIWyjazd ten chodził mi po głowie od wielu lat. Początkowo był tylko westchnieniem rozżalonego dzieciaka któremu przybyło lat, a cały czas pamięta o tym co...
Dzikość w moim sercu
Dzikość w moim sercuMachina w swojej nowej odsłonie zaatakowała nasze trofea. Oczywiście pamiętajmy , że na tyle machina atakuje na ile jej na to pozwolimy co nie zmienia faktu ,...
Człowiek ofiarą ” Machiny”
Człowiek ofiarą MAchinyAdrian Błaszczyk ….twórca prologu do rozważań nad podstawnością stwierdzenia , że staliśmy się ofiarą „Machiny” zawarł w swojej rozprawie stwierdzenie....
Martynka Karpiarzom
Martynka-KarpiarzomW ubiegłym roku gdy wróciłem z imprezy szybko zasiadłem do napisana relacji na portal „Carppassion” . Jakoś nie znalazłem sił by wejść w głąb siebie próbując...
Ocalić od zapomnienia
Ocalić od zapomnieniaFaceci to takie małe dzieci. Dać im zabawki – ktoś by pomyślał, i pojadą na koniec świata, by zrealizować swoje pragnienia. Pragnienia o podbojach , o...
Za tych co na mrozie
Za tyc, co na mrozieDo napisania tego artykułu zainspirował mnie kilkugodzinny pobyt nad wodą w zimowej scenerii. Dotąd jedyne wędkarskie wspomnienie z zimowego obcowania z wędką...