Going Home
W Sensownym Kąciku powiało nostalgią. Czas ucieka nieubłagalnie, mieszając każdemu z nas sytem wartości. Co czeka nas na „Karpiowej Emeryturze”. Jak sami nie stworzymy ” karpiowego funduszu emerytalnego”, w postaci atrakcyjnych akwenów zasobnych w ryby, na poziomie współczesnej bardzo przeciętnej komercji , czeka nas bardzo smutna wędkarska starość.
Rozmawiając z karpiarzami z różnych zakątków Polski wszyscy razem dochodzimy do jednego wniosku. Czas zacząć działać – i tak te stwierdzenia przekazujemy już prawie z pokolenia na pokolenie.
Bynajmniej ja słyszę to już od ponad 20 lat , gdzie rozmowy młodego adepta samodzielnego wędkowania często zahaczały o stwierdzenie.” Panie , jakie tu kiedyś były ryby”. Były i co ???
Chyba już czas skończyć te bezproduktywne dysputy i w końcu coś zrobić. Są nas tysiące, mówimy jednym głosem a jednak nic konstruktywnego nie powstaje. Oczywiście są regiony, gdzie delikatnie lepiej to wygląda , ale są to inicjatywy ginące w gąszczu potrzeb, borykające się z problemami przeciągania siłą racji na swoją stronę, walcząc nie rzadko na pięści o uszanowanie plonu swoich działań. Tutaj wtrącę , iż na jednej imprezie na południowej wodzie PZW połowiłem jak w raju, bez niepotrzebnych szczegółów ale przytaczając jako przykład , że się da.
Jakie jest wędkarstwo karpiowe tych, którzy postanowili wyrwać się ze szponów Łowisk Komercyjnych??? Dalekie od ideału – choć ubrane w piękne słowa, wydaje się wręcz niebotycznie fascynujące. Wspaniałe zasiadki na dzikiej wodzie, tajemniczej , praktycznie nieosiągalnej – gdzie ostatniego karpia widziano w zatoce razem z Tyranozaurem- a tak naprawdę to ich wyniki odzwierciedlają nie tyle skalę trudności łowiska, co obrazują BIEDĘ WE WODZIE.
Wymęczone , spowite setkami bezrybnych godzin w ukryciu , zasiadki które najczęściej są zwykłą próbą udowodnienia sobie , że potrafimy dokonać czegoś pozornie wielkiego i iluzją , że wymęczony nasto – kilogramowy karp jest czymś co wzbudza w nas euforię.
Ciekawe, kiedy się nauczymy , iż stan faktyczny nie da się przetransformować na sztuczne o nim wyobrażenie i nie powstała żadna tabletka NADszczęścia, by nieszczęście w szczęście zamienić.
Pamiętam swoją pierwszą zasiadkę na wodzie komercyjnej. Jako obławiacz okolicznych wód PZW z naszą lokalną glinianką na czele, byłem przyzwyczajony do 5 brań w sezonie – w końcu bądź co bądź 8 ryb we wodzie. Docieramy nad wodę , nęcimy – ludzie patrzą na nas dziwnie. Miły starszy Pan oznajmia nam , że tu ryby zanęcania się boją. Prawi, iż we wodzie nie ma nic i lepiej rzucać co 20 minut samą kulką bo to jest naturalniejsze – jak by coś do wody spadało. Hmmmmmm – w zanęconych miejscach zero brania, w rzucanych na przysłowiową „pałę” kilka brań, a o poranku u każdego z nas „Życiówka” na macie.
Konsternacja i pierwszy komentarz – PROFANACJA WĘDKARSTWA.
Hmmmmm – po latach zastanawiam się czy czasem stan teraźniejszy nie jest właśnie profanacją wędkarstwa , gdzie wmówiliśmy sobie , że jak jest bezrybnie to jest trudno, i my z tą trudnością umiemy wygrać, a już nie pamiętamy , że brania siłą rzeczy możemy odnotować czysto statystycznie nie wspominając o tej dużej niemocy gdy po którejś z rzędu kilkudniowej zasiadce nad wodą stwierdzamy , że nie potrafimy.
Pusto się zrobiło nad większością naszych łowisk. Niby dobrze , raj by ktoś powiedział. Jednak obserwując dokonania kolegów widać, ja te sezony wyglądają.
Cały sezon w ukryciu, uwięziony przez swoje tajemnice. Do czego mogą one zaprowadzić. Na pewno nie do niczego dobrego , niszcząc poprawne relacje wśród kolegów , stając się przyczyną wielu konfliktów.
Pamiętam jedną tak sytuację , z sezonu niedawno zakończonego, która mi uzmysłowiła , iż wszystko przybrało formę co najmniej niedopuszczalną. Najbardziej charakterystyczne miejsce nad wodą , obławiane przez kilku karpiarzy, którzy próbują ukryć swoją bytność nad wodą. Kombinują, jak tu się wstrzelić w kilkudniową zasiadkę, by broń boże nie musieć dzielić się z kimś sukcesem. Nocne nęcenia, obserwacje wody, pierwsze ryby które pokazały się w łowisku , gdzie serce chciało z klatki piersiowej wyskoczyć, a w kulisach ideologiczna tragedia.
Muszę się do tego przyznać – nie wytrzymałem ciśnienia na pokonanie tej wody.
Był piękny, słoneczny dzień, który przegonił gdzieś na koniec świata nawet najmniejszy podmuch wiatru. Kilka chmur na niebie które w ciągu dnia postanowiły odwiedzić słoneczny krążek ratowały ziemie przed spaleniem, a mi na chwilę przykrywając słońce pokazały , że w wodzie dzieje się coś na co się czeka cały sezon.
Są !!!!!!!!!. Majestatycznie w jednym miejscu , przewalając się na powierzchni jak foki zaakcentowały swoją obecność. Pierwszy pik – w miejscu gdzie przytrafia się to 3 razy w sezonie zatrzymuje serce na kilka sekund, drugi, trzeci. Ocierają się o zestawy – są położone dalej, w tym miejscu żyłka na pewno jest w toni. Zwinąć ???? – ryby pokazują się tylko w jednym miejscu. To się nie uda. Płynę. Chcę zobaczyć to z bliska. Gdy delikatnie dopływam widzę to stado w pełnej okazałości. Zachłannie chcę je sięgnąć ręką. Aparat uzbrojony w stałkę , trudno sie do nich dostać. Gdy się wystraszyły, fala rozeszła sie na pół zbiornika – wracam.
Po godzinie znowu sie pokazują – tym razem zwijam jedną wędkę, zabieram jedną podpórkę z sygnalizatorem, podbierak i płynę po skosie by mieć do nich jak najbliżej. Udaje mi się rzucić w sam środek tego zamieszania. Jakoś nie zrobiło to na nich wrażenia. Parkuję w trzcinach. Wszystko około 150m od miejsca gdzie sie rozbiłem. PIK PIK PIK , zacinam odruchowo. Wszystko trwa może z 3 minuty jak w podbieraku mam pięknego amura, oceniam go na 13-15kg.
Odruchowo zerkam przez ramię…………………………………………………. koło mojego obozowiska stoją 2 osoby.
Wrrrrrrrrrr. Przyglądają się – widzę to. Wszystko trwa kilka chwil. Analiza. Na pewno nie widzieli ryby, nawet się nie chlapnęła. Jak się odepchnąłem na wodę poszła głębiej na spadzie. Jak ją podebrałem nie uniosłem prawie podbieraka bo ledwo ją sięgnąłem. Analiza. Popłynę , zobaczą – miejsce spalone.
Ryba nie jest duża – może są większe???? Wypuszczam ją z podbieraka.
Gdy dopływam do brzegu pytają co złowiłem. Chyba brzmiałem i wyglądałem jak kretyn – mimo swego niewątpliwego wyszczekania motałem się jak dzieciak. Kaczka jakaś ……………….. popatrzyli tylko z politowaniem.
Dobrze , że ich nie znam – a może oni znają mnie??? – paranoja jakaś.
Teraz żałuje, pierwszy raz swojego czynu, tego zdjęcia , tej ryby a najbardziej sytuacji która do tego doprowadziła.
Chciałbym by nasze wody były na tyle atrakcyjne byśmy nie musieli na nich się tak zachowywać.
By każdy z nas mógł zmierzyć się z piękną rybą więcej niż raz w życiu – wtedy nie będzie taki zaborczy w polowaniu na okazy.
By kolega przed kolegą nie musiał mieć tajemnic gdzie jeździ na zasiadkę .
By noce na wodą były bezpieczne , bo już uciekałem znad wody, ostrzeżony przez lokalnego wędkarza , który usłyszał stojąc za burtą na łódce, jak przez telefon ktoś komuś mówił, że jest „Karpiarz do „zrobienia ” w zatoce.
Powalczmy w naszych kołach o nasze wody , byśmy nie musieli na wędkarskiej emeryturze przeznaczać 1/4 swojego miesięcznego uposażenia na kilkudniową zasiadkę, by mieć szansę zmierzyć się z rybą.
Są nas tysiące – mamy swoje zasady i wiemy jak powinna wyglądać Kraina Sensu Życia.
Nikt za nas tego nie zrobi……….
Gdy wracałem tego dnia po upolowaniu tego amura do domu czułem się źle. Kolejna duża ryba wypuszczona z podbieraka przez walkę o jakieś tam ideały. Człowiek w takich sytuacjach zachowuje się irracjonalnie. W radiu rozbrzmiewał jakiś dynamiczny Rockowy utwór – GOING HOME.
Wstyd sie było do tego nawet w domu przyznać …………….
hmmmmm – dziwne to wszystko –
Sensownie Pozdrawiam – Daniel Kruszyna
Klap
Klap........Przecież tak miło w domu, we wygodnym fotelu przed ulubionym programem z kubeczkiem cieplutkiej herbaty, z zaprzyjaźnioną temperaturą pokojową.Jest jednak coś co nie...
Back The Primitive 2
Back The Primitive 2Jeden z tych poranków, którego nie sposób będzie zapomnieć. Chyba nawet i przesłonić w pamięci, wydarzeniami w których być może będzie mi dane jeszcze...
Udana zasiadka
Udana zasiadkaCzym jest udana zasiadka? Dla mnie na to stwierdzenie składa się wiele czynników. Czynników które może i stanowią o całości ale gdy zabraknie jednego z nich...
Zasiadka życia
Zasiadka życiaWyprawa ta na samym początku była wyjątkowa ,zanim się jeszcze zaczęła .Zostało zmienione miejsce wyprawy ponieważ ja czyli Rafik miałem wizję ,przeczucie ,nosa...
Karpiowe Solo
Karpiowe Solo……….. Poniedziałek. Kogo namówić na zasiadkę. Przecież wszyscy pracują, a to nie weekend aby zorganizować wspólny wypad na posiedzenie.Moja decyzja o zasiadce...
Gombek
GombekOto on …. Gołąb domowy (łac – Columba) . Towarzysz mojej zasiadki lub raczej towarzysz niedoli. Dziwna ta nacja -” karpiowników”. Generalnie szczęśliwi ludzie. Najczęściej...
Powrót do wędkowania
Powrót do wędkowaniaW moim kalendarium tegorocznych wypadów wędkarskich znalazła się wyprawa na malownicze łowisko o nazwie Woliczno. Już wcześniej miałem przyjemność zmierzenia...